Miwa Sado, pracująca w centrali NHK w Tokio, zmarła na zawał serca w lipcu 2013 roku. W miesiącu poprzedzającym jej śmierć kobieta wzięła 159 godzin nadgodzin, miała też tylko dwa dni wolne w ciągu 30 dni - wynika z ustaleń inspektorów pracy.
Sado pracowała przy relacjach z wyborów do władz Tokio i wyborów parlamentarnych. Zmarła trzy dni po zakończeniu tych drugich.
Dziennikarka była związana z NHK od 2005 roku. Do centrali w Tokio trafiła z prowincji. Dziś władze NHK twierdzą, że monitorowały jej czas pracy, ale przyznają, że w tym zakresie niezbędne jest udoskonalenie obowiązujących procedur.
Masahiko Yamauchi, przedstawiciel NHK przyznaje, że incydent nie był sprawą osobistą ale "problemem całej organizacji, w tym systemu pracy i tego, w jaki sposób relacjonowane są wybory". Szczegóły sprawy ujawniono dopiero po trzech latach od momentu powstania raportu inspekcji pracy ze względu na wolę rodziny - wyjaśnił Yamauchi.
Rodzice Sado podkreślają, że chcieliby, aby żaden inny dziennikarz nie podzielił losu ich córki.