"Z. Ziobro przeprosił. Brązowe na zielonym. Pamiętam dialog z Barei. Te przeprosiny też jak g... w lesie" – tak 10 stycznia Nitras, prominentny polityk PO, komentował na Twitterze sposób, w jaki Zbigniew Ziobro (PiS) przepraszał kardiochirurga Mirosława Garlickiego.
Przeprosiny byłego ministra sprawiedliwości za słowa o lekarzu ("już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie") ukazały się ponad rok po wyroku sądu jako plansza z małym tekstem pokazywana przez 10 sekund w blokach reklamowych telewizji.
[srodtytul]Przeprosiny bez nazwiska[/srodtytul]
Ale w tym samym czasie, gdy Nitras kpił z Ziobry, na rzetelne przeprosiny z jego strony czekał szczeciński prawnik Przemysław Kazaniecki. W październiku 2009 r. sąd orzekł, że polityk PO pomówił Kazanieckiego twierdząc m.in., że ten był w przeszłości zwolniony dyscyplinarnie (Nitras chciał go zdyskredytować, bo to Kazaniecki, jako dyrektor biura marszałka województwa zachodniopomorskiego, ujawnił głośne afery, za które odpowiedzialni byli ludzie związani z PO). Sąd nakazał politykowi przeprosiny w mediach, m.in. na falach Radia Szczecin. Komunikat miał się ukazać w pierwszym tygodniu listopada.
– I owszem, przeprosiny ukazały się, brzmiąc zresztą zgodnie z sentencją wyroku, tyle że nie padło tam nazwisko Nitrasa – mówi Kazaniecki. – Po wyemitowaniu tych niby-przeprosin ludzie pytali mnie ironicznie, czy wiem, kto mnie przepraszał, bo oni nie wiedzą.