67-letni mężczyzna zeznał, że zdrzemnął się na łowieckiej ambonie, około 80 metrów od miejsca, gdzie zaparkowany był samochód. Gdy się obudził, wziął auto za dzikie zwierzę i wypalił. Myśliwy był trzeźwy - ustaliła policja.
Nic nie stało się 19-letniemu kierowcy, który stał z bratem na leśnej ścieżce niedaleko pechowego samochodu.