Mają największe domy, najdroższe auta i najpiękniejsze kobiety. Wielu z nich to utalentowani hakerzy potrafiący włamać się do każdego systemu komputerowego i przeprogramować trasę statku. Tajemnic nie mają dla nich ani telefony satelitarne, ani sprzęt wojskowy.
To piraci XXI wieku, Somalijczycy, którzy grasują w okolicach Rogu Afryki na wodach Zatoki Adeńskiej. Kilka dni temu porwali supertankowiec „Sirius Star” należący do saudyjskiego koncernu naftowego Aramco, pod którego pokład wpompowano 2 mln baryłek ropy naftowej. Od tego czasu w Zatoce Adeńskiej uprowadzono kolejne trzy statki. Pole do działania jest ogromne, bo linia brzegowa Somalii liczy prawie 3 tys. km. Od początku tego roku afrykańscy piraci prawie 100 razy atakowali statki. 40 razy – udanie.
Większość statków, które porywają piraci z Zatoki Adeńskiej, jest uwalniana po wpłaceniu okupu. Najczęściej jest to 700 tys. – 1,5 mln dol., które zwracają potem towarzystwa ubezpieczeniowe. Jeśli coś pójdzie nie po myśli piratów, mogą jako argument wystrzelić rakietę, która zrobi dziurę w boku tankowca, doprowadzając tym samym do niewyobrażalnej w skutkach katastrofy ekologicznej. A przez Zatokę Adeńską transportowanych jest 30 proc. ropy wydobywanej na świecie.
[srodtytul]Jest nas wielu[/srodtytul]
Styl życia piratów jest tak atrakcyjny dla młodzieży, że mało który młody człowiek w prowincji Puntland, gdzie mieszczą się bazy wypadowe wyobraża sobie swoją przyszłość inaczej niż w roli pirata. Bo kiedy piraci zgromadzą już majątek, najczęściej biorą sobie żonę z któregoś z biednych plemion koczowniczych, bo tam kobiety znane są z niezwykłej urody. Bez skrępowania zażywają narkotyki, ale nie te „twarde”. Żują działający pobudzająco khat, palą haszysz i bez ograniczeń piją alkohol. Twierdzą, że są muzułmanami.