Ukraińscy rowerzyści jadący europejskim szlakiem Stepana Bandery w piątek zostali odprawieni przez ukraińskie służby graniczne i ustawili się w kolejce oczekujących do odprawy na pieszym przejściu w Medyce. Po kilku godzinach poinformowano ich, że nie mogą wjechać do Polski.
[srodtytul]Nie potrzeba napięć [/srodtytul]
Uznano, że wyłudzili wizy. "Wnioski, które zostały przedstawione w konsulacie, nie odpowiadały rzeczywistemu celowi pobytu kolarzy w Polsce" – ogłosiły w oświadczeniu polskie MSWiA i MSZ.
Wiceminister SWiA Tomasz Siemioniak ujawnił, że w nocy wicepremier Grzegorz Schetyna rozmawiał z ukraińskim ministrem spraw wewnętrznych Jurijem Łucenką i poinformował go o możliwej odmowie zgody na wjazd uczestników rajdu do Polski. Siemoniak zapewnia, że obaj ministrowie byli zgodni, że najważniejsze są wzajemne stosunki polsko-ukraińskie i oba kraje nie potrzebują "zbędnych napięć".
Rowerzyści chcieli przez Polskę jechać do Monachium, gdzie pochowany jest Bandera. W piątek na przejściu polsko-ukraińskim pojawiło się tylko czterech dorosłych uczestników rajdu. Młodsi (14 – 16 lat) mieli wjechać samochodami.