Wioletta Woźna, matka Róży, podczas porodu przez cesarskie cięcie została wysterylizowana. Jak twierdzi – bez jej zgody.
"Rz" napisała o tym pierwsza w czwartkowym wydaniu online. – Potraktowali Wiolettę jak bezdomnego psa – mówił nam Władysław Szwak, ojciec Róży. Adwokat rodziny Małgorzata Heller-Kaczmarska zapowiedziała, że powiadomi prokuraturę o popełnieniu przestępstwa (za spowodowanie uszczerbku na zdrowiu w postaci ubezpłodnienia grozi w Polsce kara do dziesięciu lat więzienia).
Jednak w piątek rano śledztwo wszczęto z urzędu. – Prokurator zabezpieczył dokumentację szpitala. Przesłuchał też lekarzy z Szamotuł, gdzie zabieg przeprowadzono – informuje Magdalena Mazur-Prus, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. – Musimy ocenić, czy nie ma tam zgody na zabieg. A jeśli tak, czy możliwa była sytuacja, która uzasadniałaby jej brak.
W poniedziałek wyjaśnienia ma złożyć pokrzywdzona. Tymczasem wicedyrektor szpitala Andrzej Leja broni pracowników. – Pacjentka podpisała zgodę na zabieg – twierdzi. Nie precyzuje, czy chodziło także o sterylizację. – Powiem tylko, że mieliśmy do czynienia ze skomplikowaną sytuacją medyczną. Zabieg przebiegał inaczej, niż zaplanowano. Lekarze musieli ratować pacjentce życie, a podjętym przez nich działaniom towarzyszyła sterylizacja. Uznali, że dokument, którym dysponują, wystarcza, by ją wykonać.
Tymczasem adwokat rodziny powtarza: dokumenty w tej sprawie są jednoznaczne. – Moja klientka podpisała jedno, lekarze zrobili zupełnie co innego – mówi Heller-Kaczmarska.