Biskupi słusznie podkreślają, że w konflikcie o krzyż politykom zabrakło słuchu społecznego. Ale słuchu pasterskiego brakło także polskim hierarchom. Czym innym wytłumaczyć tak długie milczenie w sprawie krzyża przed Pałacem Prezydenckim?
[srodtytul]Prymas Wyszyński wystąpiłby od razu[/srodtytul]
Nie można przecież uznać za zasadny argument o niewchodzeniu innych biskupów w kompetencje biskupa miejsca, czyli arcybiskupa warszawskiego, gdyż od początku konflikt o krzyż nie był sporem lokalnym, ale ogólnonarodowym.
Podobnie trudno było przyjąć tłumaczenie milczenia tym, że Kościół nie jest stroną w tym politycznym konflikcie. Bo chociaż jest to prawdą, to nie można uciec od problemu z prostego powodu: został w nim brutalnie wykorzystany najważniejszy symbol chrześcijaństwa.
Obecny konflikt pokazuje, że w takich jak ten wypadkach decentralizacja w Kościele nie zawsze się sprawdza. Nie wątpię, że prymas Stefan Wyszyński, gdyby żył, wystąpiłby od razu i zdecydowanie przeciw manipulowaniu krzyżem i przystąpił do mediacji między zwaśnionymi stronami, dbając o to, by nie stanąć po żadnej z nich.