Po chińskiej stronie szczytu ekspedytorzy rozpoczęli już prace mające na celu usunięcie części ciał z gór. Podkreślają jednak, że będzie to bardzo trudne zadanie. - Usunęliśmy zwłoki niektórych alpinistów, którzy zginęli w ostatnich latach, ale starsze, które pozostawały zakopane, teraz się odsłaniają - podkreślił Tshering. - Ja sam w ciągu ostatnich lat znalazłem około 10 martwych ciał w różnych miejscach na Evereście. Wyraźnie pojawia się ich coraz więcej - dodał inny urzędnik.
Urzędnicy EOAN jeszcze przed rozpoczęciem sezonu wspinaczkowego przenieśli wszystkie liny, które pozostawione zostały w wyższych obozach na Evereście. Ze względu na to, że wymaga to zaangażowania agencji rządowych, przeniesienie ciał będzie bardzo trudne. – Ta kwestia musi być traktowana priorytetowo zarówno przez rząd, jak i branżę alpinistyczną – podkreślił prezes EOAN, Dambar Parajuli. - Jeśli potrafią to zrobić po stronie Tybetu, możemy to zrobić również tutaj - dodał.
Choć w ostatnich latach topniejący śnieg odsłonił kilka ciał, skala problemu była o wiele mniejsza niż obecnie. Ekspedytorzy szacują, że muszą liczyć się z kosztami rzędu od 40 do 80 tys. dolarów. Najtrudniejsze będzie przenoszenie zwłok z wyższych partii Mount Everestu. Ze względu na to, że są zamrożone, ich waga może wynosić nawet 150 kilogramów. Ekspedytorzy mają również wątpliwości związane z tym, że część himalaistów życzyło sobie, aby na wypadek śmierci w górach, zostawić ich zwłoki tam, gdzie zostały znalezione. - Większość wspinaczy chce pozostać w górach, jeśli tam zginą - powiedział alpinista Alan Arnette. - Usunięcie zwłok zostałoby więc uznane za brak szacunku - dodał i podkreślił, że inaczej jest w przypadkach, kiedy zwłoki muszą zostać przeniesione z trasy wspinaczkowej lub rodzina ofiary wyraźnie sobie tego życzy.