„Gladiator", „Mumia", „Asterix i Obelix", „Misja Kleopatra", „Kundun", „Siedem lat w Tybecie" – Khalid Mrani niemal jednym tchem wymienia filmowe hity. Tak, oglądał je. Ale nie to jest dla niego najważniejsze. – Grałem w każdym z nich – chwali się, popijając słodką miętową herbatę. Siedzimy w jednej z wielu knajpek w centrum Ouarzazate. Aktorami amatorami są też dwaj bracia Khalida. Do „Gladiatora" załapał się jako statysta także jego ojciec. Kogo grają? – Tłum. W szkole filmowej braliśmy lekcje, jak grać – uśmiecha się Khalid. Szkołę otwarto w Ouarzazate właśnie po to, by mieszkańcy mogli nabierać aktorskich szlifów. Z roku na rok jest coraz więcej chętnych do nauki.
Z filmowego przemysłu żyją tu wszyscy. Mieszkańcy nie tylko statystują, ale też produkują rekwizyty, dekoracje, szyją stroje. Wynajmują domy na obrzeżach miasta, w których zatrzymują się aktorzy, i otwierają coraz więcej hoteli i pensjonatów dla turystów.
Ouarzazate to spokojne, niewielkie miasto położone cztery godziny jazdy od Marrakeszu. W trzech działających tu studiach filmowych powstaje rocznie sześć, siedem pełnometrażowych produkcji. Jeszcze więcej kręconych jest seriali. Poświęcone są głównie początkom chrześcijaństwa. Dlaczego filmowcy przyjeżdżają właśnie do Maroka? – Rząd stworzył dla producentów wiele ulg włącznie z możliwością wwożenia na teren kraju broni używanej w filmach – wyjaśnia mi Amine Tazi, menedżer włosko-amerykańsko-marokańskiego studia CLA.
Już wcześniej, zanim w mieście nazywanym Bramą Pustyni (leży na styku Sahary i gór Atlas), przez które wiódł legendarny szlak handlowy do położonego na terenie dzisiejszego Mali Timbuktu, zaczął się wielki filmowy boom, nakręcono tu kilka znanych filmów. Powstały tu m.in. „Lawrence z Arabii" (1962) zaliczany do filmów wszech czasów, „Jezus z Nazaretu" i „Gwiezdne wojny" (1977). Z Ouarzazate związany jest też James Bond. To właśnie w Maroku powstawały sceny do 15. filmu o agencie Jej Królewskiej Mości – „W obliczu śmierci" z Timothym Daltonem w roli 007.
– Ale całe miasto zagrało dopiero w filmie „Pod osłoną nieba" (1990), ekranizacji powieści Paula Bowlesa. Ouarzazate nie musiało udawać innego miejsca, bo akcja działa się w Maroku – opowiada Ali Marhoum, lokalny przewodnik oprowadzający mnie po Ouarzazate.