2 stycznia 2014 r. ukraińska hrywna kosztowała 0,37 zł. Za każdą zarobioną w Polsce złotówkę Ukrainiec mógł kupić dwie i pół hrywny. Obecnie kurs ten wynosi 0,23, czyli za jednego złotego można kupić ponad cztery hrywny. To jeden z powodów, dla których Ukraińcy masowo jeżdżą do Polski za pracą.
Myroslava Keryk, prezes Fundacji Nasz Wybór, która angażuje się w sprawy ukraińskie w naszym kraju, tłumaczy, że oprócz osłabienia hrywny liczy się też trudna sytuacja gospodarcza Ukrainy. – Wojna, niepewność, słaba gospodarka, bezrobocie powodują, że brakuje stabilności i ludzie szukają dla siebie bezpiecznych przystani – zauważa. Ukraina w 2014 r. mogła odnotować spadek produktu krajowego brutto wynoszący nawet ponad 7 proc. i byłby to najgorszy wynik po II wojnie światowej.
Miejsca dla siebie szuka w Polsce Aleksandr. Mieszka w województwie mazowieckim od ośmiu miesięcy. Pracuje w niewielkiej firmie zajmującej się serwisem elektrycznym. Nie chce wracać na Ukrainę. – Takich jak ja są tysiące. Gdybyśmy mieli możliwość legalnego pobytu i pracy, zostalibyśmy w Polsce – opowiada. Najchętniej sprowadziłby także rodzinę.
Swietłana, zajmująca się sprzątaniem, też nie chce słyszeć o powrocie. – Do czego wracać? Tam jest wojna, niepewność, trudna sytuacja – mówi.
Z danych resortu pracy wynika, że Ukraińcy pracują głównie w rolnictwie i budownictwie, sporo jest ich także w handlu i przetwórstwie przemysłowym. Po przekroczeniu granicy na wschodzie raczej udają się na zachód do bogatszych województw. I tak np. na 235 tys. pracowników ze Wschodu, którzy mieli podjąć u nas pracę w 2013 r., aż 131 tys. miało to zrobić na Mazowszu, a 23 tys. w woj. dolnośląskim. Te dane potwierdzają nasi rozmówcy z sąsiadującego z Ukrainą Podkarpacia. – Nie zauważyłem, by w okolicy przybywało Ukraińców – mówi nam ks. Mariusz Ryba, proboszcz parafii w Medyce. Także ks. Artur Janiec, szef przemyskiego Caritasu, nie obserwuje zwiększonej liczby sąsiadów ze Wschodu starających się o pobyt na miejscu.