- Gdyby pomoc dla zwierzęcia przyszła kilka godzin później, rogacz by już nie żył – uważają pracownicy lasów.
Doświadczony leśniczy Mirosław Rusiecki podczas obchodu lasu zobaczył jelenia. Jednak zwierzę na jego widok wcale nie uciekło.
Stało w tym samym miejscu cały czas. To zaniepokoiło mężczyznę, bo wiedział, że naturalnym zachowaniem jelenia jest ucieczka.
Leśniczy podszedł bliżej. Zwierzę stało przy drzewie, a jego poroże było kilkakrotnie owinięte drutem zastawionym przez kłusowników. Rogacz jest bardzo wyczerpany. - Podejrzewam, że jeszcze parę godzin i mógł skonać – mówi Mirosław Rusiecki.
Leśniczy wezwał na pomoc swojego kolegę podleśniczego Pawła Klima i wspólnie przeprowadzili akcję uwolnienia jelenia.