Valdet Brahimi zakrywa twarz rękoma i mówi przez zaciśnięte zęby: - Okłamali nas. Gdybym wiedział jak jest, nigdy bym tu nie przyjechał.
Brahimi przyjechał do Niemiec z żoną w zaawansowanej ciąży i dwuletnią córeczką. Kim są ci ludzie, którzy go okłamali? – Wielu ludzi w Kosowie mówiło, że w Niemczech można zaraz dostać pracę, zezwolenie na pobyt i dom.
25-letni mężczyzna jest tylko jednym spośród prawie 170 tys.Kosowarów, którzy w minionych miesiącach opuścili swój kraj. Są ofiarami przemytników ludzi i pogłosek, że „na Zachodzie czeka wszystkich uchodźców z Kosowa lepsze życie".
Odyseja rodziny Brahimi
29 stycznia 2015 rodzina Brahimi wyruszyła z Kosowa na Węgry. Do granicy serbsko-węgierskiej dojechali autobusem. Tam zakwaterowano ich w hotelu, podobnie jak tysiące innych Kosowarów. Za przekroczenie granicy węgierskiej przemytnicy mówiący językiem albańskim i serbskim zażądali od nich 400 euro od osoby. – Później powiedzieli, że wystarczy też 200 – mówi Brahimi, który zdecydował się przekroczyć granicę na własną rękę. Miał przy sobie nawigację GPS. – Byliśmy szczęśliwi, gdy po wielogodzinnym marszu wreszcie zobaczyliśmy węgierskich policjantów".
Przez całą dobę bez wody i toalety
Długo się nie cieszyli. Zamknięto ich w więzieniu w Szeged. – Policja nas szykanowała. Najpierw rozdzielono kobiety i mężczyzn. W pomieszczeniu o powierzchni około stu metrów kwadratowych, do którego wprowadzono Valdeta, było już ponad 200 mężczyzn. - Najgorsze było to, że nie wiedziałem, co się dzieje z moją żoną i córeczką.