Dziesięciogodzinny lot z Londynu do Los Angeles okazał się pasmem udręk. 20-letni beniaminek familii Hiltonów już kilka minut po starcie zerwał się ze swojego miejsca, lekceważąc prośby obsługi o pozostanie w fotelu. Conrad zaczął krążyć po pokładzie samolotu, przeszkadzając stewardesom w roznoszeniu napojów. Interweniującego szefa stewardów próbował uderzyć, ale chybił, trafiając za to w ścianę maszyny. – Jak masz ochotę się ze mną policzyć, no to wyskocz, a będę się z tobą nap...dalał – miał rzucić pilotowi. – Mogę was wszystkich pozwalniać w pięć minut! Znam waszego szefa!
Gdy znajdujące się wśród pasażerów dzieci rozpłakały się, słuchając krzyków młodego Hiltona, ten zaczął wyzywać znajdujące się na pokładzie osoby od wieśniaków, a na koniec zamknął się w toalecie, z której po chwili roztoczył się charakterystyczny zapach marihuany. Ostateczne ultimatum pilota zostało spisane na kartce i wsunięte mu pod drzwi, ale rozrabiający pasażer jedynie je podarł. Z wygłaszanych głośno monologów niepanującego nad sobą młodzieńca pasażerowie dowiedzieli się też, że właśnie opuściła go dziewczyna i że „tata mnie z tego wykupi, tak jak ostatnim razem, kiedy zapłacił 300 tys.". Ku uldze załogi i reszty pasażerów Conrad ostatecznie przysnął.
Wkrótce po wylądowaniu familia Hiltonów zaczęła zabawę w kotka i myszkę, by zminimalizować skutki incydentu. 20-latek został natychmiast wysłany na 30-dniową terapię odwykową, a adwokat rodziny zapewnił, że całe zajście było skutkiem ubocznym przyjęcia pigułki nasennej. Conrad uniknął aresztu dzięki 100 tys. kaucji. Sąd jednak zabrał mu paszport i nakazał pozostanie w Kalifornii aż do rozprawy, która odbyła się na początku marca. Tu jednak udało mu się wywinąć: z grożącej mu kilkumiesięcznej odsiadki, kary w wysokości 5 tys. dol. i rocznego nadzoru sądowego dzięki ugodzie stanęło wyłącznie na tym ostatnim.
Niewątpliwie Hilton wpisał się na długą listę celebrytów rozrabiających na pokładach samolotów. Poszedł w ten sposób w ślady swoistej legendy – nowojorskiego bankiera inwestycyjnego Gerarda Finnerana, który 20 lat temu – wracając z Brazylii – pod wpływem alkoholu i narkotyków najpierw wywołał w czasie lotu awanturę, a później zdjął spodnie i... zabrudził stolik, na którym stewardzi roznosili jedzenie w pierwszej klasie. Trafił za to za kratki na dwa lata.
Wrzątkiem w stewardesę
Napady gniewu tysiące metrów nad ziemią nie są jednak domeną wyłącznie sławnych osób. Średnia roczna liczba lotów pasażerskich w ostatnich latach sięgnęła 28 mln. I choć napady szału są odnotowywane jedynie incydentalnie, to International Air Transport Association (IATA) alarmuje, że gwałtownie ich przybywa. Dla porównania: w 2007 r. doniesiono o ok. 500 takich przypadkach, a w roku 2012 r. liczba napadów szału na pokładach samolotów przekroczyła 6 tys. To mogą być jednak wyłącznie ostrożne szacunki: już 15 lat temu Pat Friend, szef związku zawodowego stewardów, twierdził, że jedynie na pokładach amerykańskich maszyn dochodzi do 4 tys. incydentów rocznie. Rozbieżności mogą być spowodowane tym, że nie wszystkie zajścia są odnotowywane – część pasażerów po interwencji załogi się uspokaja i sprawa nie znajduje finału w sądzie.
Niekwestionowanym kryterium pozostaje więc przemoc werbalna lub rękoczyny. Na początku ub.r. pasażerowie jednej z brytyjskich linii lotniczych zaczęli obrzucać się kubkami z gorącą kawą, kłócąc się o miejsce w samolocie. Ostatniego lata inny pasażer rozebrał się do naga i usiłował otworzyć awaryjne drzwi w czasie lotu. W grudniu pasażerka lotu z Bangkoku do chińskiego Nanjing, gdy okazało się, że nie siedzi w samolocie obok swojego partnera, oblała stewardesę wrzątkiem, co skończyło się powrotem maszyny na lotnisko w Bangkoku i aresztowaniem awanturnicy. W lutym z kolei scenę na pokładzie urządziła 32-letnia gwiazdeczka branży porno, znana jako Tory Lane. Tuż przed lądowaniem w Los Angeles mocno pijana aktorka zaczęła wrzeszczeć i popychać obsługę lotu, co skończyło się aresztowaniem jej tuż po przekroczeniu progu terminalu.