[i]Korespondencja z kibucu Gvulot[/i]
Pustynia Negew, środkowy Izrael. Z dala od głównych dróg znajduje się stare lotnisko. Rozklekotany płot, stosy zardzewiałych beczek po paliwie, szczątki baraków. Na pierwszy rzut oka – zapomniana przez ludzi ruina. Szybko przy płocie pojawia się jednak uzbrojony strażnik w ciemnych okularach i jarmułce na głowie. Wystarczy zaś wjechać za bramę, by zobaczyć, że pas startowy jest odnowiony, a w głębi lotniska stoją nowoczesne, klimatyzowane pawilony.
Nad pawilonami powiewają flagi izraelska i polska. Wokół kręci się kilkudziesięciu postawnych, krótko ostrzyżonych mężczyzn o słowiańskich rysach. Choć nie noszą mundurów, bo na terytorium Izraela są nieoficjalnie, od razu widać, że to żołnierze. Polacy z 49. Pułku Śmigłowców Bojowych, na co dzień stacjonujący w Mirosławcu (Zachodniopomorskie).
[srodtytul]Jak mały szybowiec[/srodtytul]
Co robią w środku pustyni Negew, kilka tysięcy kilometrów od swojej jednostki? Dobiega tu końca specjalistyczne szkolenie żołnierzy, którzy niedługo pojadą jeszcze dalej – do Afganistanu. Będą tam obsługiwać supernowoczesne bezzałogowe samoloty rozpoznawcze Aerostar, które Polska kupiła od izraelskiej firmy Aeronautics. Mamy być świadkami lotu jednej z maszyn.