Jak informuje mjr Marek Pietrzak, rzecznik Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych, atak na bazę w Ghazni w Afganistanie, gdzie stacjonują m.in. polscy żołnierze, rozpoczął się w środę ok. godz. 13.30 (polskiego czasu) gdy grupa rebeliantów z dwóch stron zaatakowała bazę. "Atak został zainicjowany poprzez detonację przy ogrodzeniu zewnętrznym bazy ok. 1,5 tony materiałów wybuchowych, znajdujących się w samochodzie - pułapce" - opisuje mjr Marek Pietrzak. W wyniku ataku w ogrodzeniu zewnętrznym bazy powstała wyrwa, przez którą na teren bazy usiłowało wtargnąć ok. 8 - 10 zamachowców samobójców. Doszło do wymiany ognia. Jak informuje mjr Marek Pietrzak "grupa ta została błyskawicznie wyeliminowana przez polskich żołnierzy". Jednocześnie rebelianci ostrzelali bazę pociskami odpalanymi z pewnej odległości.
W tym czasie w innym miejscu bazy polscy snajperzy i żołnierze wojsk specjalnych udaremnili próbę kolejnego ataku z użyciu drugiego samochodu – pułapki. Kierowca – samobójca został zatrzymany i otoczony i nie mając możliwości podjęcia walki zdetonował ładunek.
Polscy żołnierze mając informacje wywiadowcze o planowanym ataku na bazę byli przygotowani do walki i przebywali na swoich stanowiskach ogniowych już od kilku dni. Jak informuje mjr Pietrzak ochronę bazy wsparli aktywnie żołnierze trzeciej brygady armii afgańskiej i funkcjonariusze policji, którzy pojawili się w tym rejonie i podjęli walkę z rebeliantami.
Efektem wspólnych działań było - jak informuje Pietrzak, "wyeliminowanie blisko dwudziestu rebeliantów, z których część wyposażona była w tzw. „kamizelki samobójcy".
W wyniku walk rannych zostało kilkunastu polskich i amerykańskich żołnierzy. Jeden polski żołnierz jest w stanie ciężkim, a jeden amerykański żołnierz zginął. Śmierć poniosło też siedmiu żołnierzy afgańskich sił bezpieczeństwa i policjantów. Ucierpiała także miejscowa ludność cywilna. Siedem osób zginęło, a około pięćdziesiąt znajduje się w szpitalu w mieście Ghazni.