Zobacz więcej:
30-letni Paweł G. wpadł w podwarszawskim Otwocku. Wynajął tam część domu, zamontował w nim system kamer, żeby kontrolować czy ktoś zbliża się do posesji. Jednak zabezpieczenia mu nie pomogły. Policjanci zatrzymali go w chwili kiedy wyszedł z zaparkowanego przed domem samochodu.
- Mężczyzna będzie odpowiadał za zabójstwo z premedytacją, za co według prawa belgijskiego grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności – mówi „Rzeczpospolitej” Agnieszka Hamelusz, rzeczniczka Centralnego Biura Śledczego Policji. To funkcjonariusze działającej w ramach tej formacji specjalnej komórki, na prośbę belgijskich policjantów zaangażowali się w poszukiwania uciekiniera.
Paweł G. był ścigany Europejskim Nakazem Aresztowania od lutego, kiedy belgijscy śledczy znaleźli dowody na jego związek z brutalnym zabójstwem do którego doszło 17 stycznia w miejscowości Genk, pod Brukselą. Zbrodni dopuścili się – jak twierdzą prowadzący sprawę – właśnie ujęty 30-latek i jego 51-letni znajomy. Mieli zamordować Polaka, który, tak jak i oni pojechał do Belgii za pracą.
Zarówno ofiara, jak i domniemani sprawcy znali się, mieszkali obok siebie, razem pracowali na budowach i często również razem spędzali wolny czas. Motyw zabójstwa nie jest do końca jasny - wiadomo, że doszło do niego podczas wspólnej imprezy. Według belgijskich policjantów Paweł G. i jego starszy kompan w brutalny sposób zamordowali ofiarę, i wkrótce potem uciekli. Jak się okazało, schronili się w Polsce.
Najpierw w marcu tego roku wpadł 51-latek, który wrócił do kraju i ukrywał się w Otwocku – swojej rodzinnej miejscowości. Tam wytropili go miejscowi policjanci.