Jak się dowiedzieliśmy, prokuratura wszczęła w końcu śledztwo, by ustalić, czy za czasów rządów PO–PSL inwigilowano szefów służb specjalnych podejrzewanych o inspirowanie afery taśmowej. Uczyniła to 20 kwietnia. Według naszych ustaleń wyjaśnienie sprawy nakazał jej sąd, do którego zwróciła się jedna z osób, które miały być podsłuchiwane – poseł PiS Maks Kraczkowski.
– Dla dobra państwa sprawę trzeba od podstaw wyjaśnić. Nie chodzi o ciekawość, ale o to, jak w kraju funkcjonują służby specjalne. W państwie prawa takie rzeczy, jakie opisano w mediach, nie mogą mieć miejsca – podkreśla adwokat posła Krzysztof Wąsowski.
Tajna specgrupa
Temat w lutym 2015 r. wywołała „Gazeta Wyborcza", która napisała, że tajna grupa utworzona w MSW badała, czy za aferą taśmową (podsłuchiwaniem VIP-ów w restauracji Sowa & Przyjaciele) stoją byli szefowie ABW, SKW, BOR oraz urzędujący szef CBA.
Ówczesny szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz miał podejrzewać ich o spisek. Autor tekstu napisał, że „grupę, w której pracowali policjanci z Biura Spraw Wewnętrznych Komendy Głównej Policji i oficerowie Służby Kontrwywiadu Wojskowego, wydzielono latem 2014 r. z oficjalnie funkcjonującego pod kierunkiem ABW zespołu badającego tzw. aferę taśmową", a grupę miał nadzorować Sienkiewicz.
Członkowie specgrupy mieli wystąpić do sądu o zgodę na podsłuchy „numerów nieznanych", tzw. NN, choć było wiadomo, do kogo należą podsłuchiwane telefony. Dzięki temu mieli uzyskać zgodę na podsłuchy od czerwca do września 2014 r., a część operacji, m.in. inwigilację bezpośrednią, prowadzili pod pozorem ćwiczeń.