Piotr Piątek przeszedł na emeryturę w marcu 2021 roku. Teraz, w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" mówi, że sprawa wypadku z 2017 roku, w którym uczestniczył samochód wiozący ówczesną premier, Beatę Szydło, "nie dawała mu spokoju".
– Są ludzie, którzy chcą, by prawda nie przedostała się do opinii publicznej. Fatalnie się z tym czuję, nie mogłem dłużej z tym żyć – podkreśla Piątek, który w BOR i SOP pracował 19 lat a służbę zakończył w stopniu starszego chorążego.
W lutym 2017 roku Piątek był jednym z funkcjonariuszy, którzy jechali w kolumnie z premier Beatą Szydło. Samochód, którym jechała ówczesna premier, zderzył się z fiatem seicento prowadzonym przez Sebastiana Kościelniaka.
Czytaj więcej
Nie będzie śledztwa w sprawie celowego uszkodzenia płyt z zapisem monitoringu z miejsca wypadku byłej premier Beaty Szydło w Oświęcimiu - informują TVN24 i RMF FM.
W śledztwie, prowadzonym w sprawie wypadku, doszło m.in. do uszkodzenia nagrań z monitoringu. Wszyscy zeznający w sprawie funkcjonariusze BOR zapewniali, że kolumna poruszała się prawidłowo - czyli używała sygnałów świetlnych i dźwiękowych, co oznaczałoby, że winę za wypadek ponosi kierowca seicento. Jednak teraz Piątek twierdzi, że zeznania funkcjonariuszy BOR nie były prawdziwe, a on i jego koledzy - za wiedzą przełożonych - składali fałszywe zeznania.