Zniecierpliwienie narasta z każdą minutą. Program wizyty jest bardzo napięty, a każdy chciałby obejrzeć od środka bazę, gdzie stacjonują polskie F-16 i zamienić choć parę słów z pilotami. Doskonale rozumiemy jednak, że bezpieczeństwo lotu to absolutny priorytet, dlatego nikt głośno nie narzeka.
[b][link=http://www.rp.pl/galeria/462716,556396.html]Zobacz galerię zdjęć[/link][/b]
W południe dostajemy w końcu zgodę na start. W samolocie CASA jest dość ciasno. Silniki huczą tak, że ciężko usłyszeć osobę siedzącą obok. Nasz lot trwa tylko godzinę, więc da się jakoś wytrzymać. Nie chcielibyśmy jednak znaleźć się na miejscu polskich żołnierzy, którzy w ten sposób transportowani są do Afganistanu. Im przelot (z dwugodzinnym międzylądowaniem) zajmuje aż 16 godzin.
[srodtytul]Wieczna warta[/srodtytul]
Niestety, czterogodzinne opóźnienie sprawia, że o zwiedzaniu bazy możemy definitywnie zapomnieć. Ten fakt wynagradza nam jednak możliwość bezpośredniego obserwowania z płyty lotniska procedury startu i lądowania F-16.