Ład przestrzenny: pojęcie prawu nieznane

W przepisach nie przewidziano barier ograniczających niekontrolowaną urbanizację - mówi dr Adam Kowalewski

Publikacja: 26.03.2014 08:37

Ład przestrzenny: pojęcie prawu nieznane

Foto: Fotorzepa, dp Dominik Pisarek

Rz: Z inicjatywy  Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej  powstał raport ?o ekonomicznych stratach ?i społecznych kosztach niekontrolowanej urbanizacji  w Polsce, za co obwinia pan ustawę o planowaniu ?i zagospodarowaniu przestrzennym z 2003 r.

Adam Kowalewski

: ?Ta ustawa służy polityce rządu, który objął zasadami  liberalnymi planowanie przestrzenne – dziedzinę, której nikt w świecie tak nie traktuje. Kontrola przestrzeni jest prowadzona w całym cywilizowanym świecie. Polska miała taki system przed wojną, obowiązywał, choć z wadami, również w PRL. Ustawa z 2003 r. szkodzi państwu i gminom, ponieważ  jest bardzo kosztowna społecznie i ekonomiczne. Trzy lata temu pojawiły się pierwsze raporty mówiące o tym, iż gminy zadłużają się na setki milionów złotych, ponieważ przeznaczyły w miejscowych planach tereny pod zabudowę mieszkaniową o absurdalnej wielkości, zdolne zasiedlić prawie ?70 mln osób. Dodajmy, że planami objęto 28 proc. powierzchni kraju, a w miastach na prawach powiatu niewiele ponad ?40 proc. Ponad  połowa zabudowy powstaje poza planami, na podstawie tzw. wuzetek, czyli administracyjnych decyzji ?o warunkach zabudowy.

Skoro znane są negatywne skutki ustawy, to czemu rząd nie podjął inicjatywy jej zmiany?

Ustawę próbowano parokrotnie zmienić. Propozycje padały ze strony różnych organizacji. Związek Miast Polskich wystąpił z propozycją likwidacji wuzetek, była też inicjatywa doradców Senatu, żeby uszczelnić system i przeciwdziałać rozproszeniu zabudowy. Gotowy i uzgodniony projekt nowelizacji, opracowany przez ministra Olgierda Dziekońskiego, nie trafił do Sejmu. Niestety, wszystkie inicjatywy były skutecznie blokowane przez polityków.

Dlaczego?

Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Może dlatego, że w Ministerstwie Infrastruktury i Rozwoju pracuje ośmiu urbanistów. W Wielkiej Brytanii minister ds. samorządów, który kompetencjami obejmuje też planowanie przestrzenne, ma do dyspozycji 700 urbanistów i architektów. Przesadna ochrona prawa własności oraz lekceważenie interesu publicznego sprawiają, iż w Polsce zezwala się na swobodne gospodarowanie gruntem. Praktycznie to właściciel decyduje o prawie zabudowy. Wystarczy popatrzeć na tereny rolne z rozsianą na nich zabudową. Urbaniści nazywają to urbanistyką „narolną". Bierze się ona również z braku możliwości scaleń gruntów i ich łatwego odrolnienia. Niestety, ?w ustawie z 2003 r. nie przewidziano barier ograniczających niekontrolowaną suburbanizację.

Pan obwinia polityków, ?ale samorządowcy przyznają, iż też ponoszą część winy za jakość polskiej przestrzeni.

Na włodarzy gmin wywierają presję różne grupy interesów. Ktoś na tym chaosie zarabia. Skuteczność nacisków zależy również od prawa. Jeśli jakaś opłata wynosi np. od 10 do 30 proc. wzrostu wartości nieruchomości, ale prawo pozwala, aby wójt  ją całkowicie uchylił, to pojawiają się naciski, aby to zrobił. Inny problem polega na konieczności  jednoznacznego sformułowania pewnych rygorów. Jeśli są one niejasne, to dochodzi do interpretacji zarówno przez wójta, jak i organ orzekający. Jedynie w nielicznych przypadkach udało się gminie  wygrać w sądzie sprawę z powołaniem się na „ład przestrzenny". Nie ma bowiem precyzyjnej definicji w prawie tego pojęcia.

Gminy mogłyby rozstrzygać sprawy sporne, gdyby  objęły planami swoje tereny. Ale im się nie spieszy...

Nie wszędzie potrzebne są plany, brak ich głównie w miastach na prawach powiatu, gdzie   stanowią jedynie 43 proc. ich powierzchni. Gminy tłumaczą się, że to kosztuje, mieszkańcy protestują, pojawiają się opory społeczne. Tymczasem  uchwalenie planu dla obszarów pod presją urbanizacyjną powinno być obligatoryjne. Innym grzechem jest wydawanie pozwoleń na budowę na podstawie wuzetek na terenach rolnych, które nawet w studium nie mają funkcji zabudowy. To już jest ewidentne naruszenie prawa, ale jeśli gminy próbują odmówić,  przegrywają w sądzie. Z dokumentu opublikowanego w 2011 r. przez konsorcjum wojewodów „Program Bezpieczeństwa Powodziowego w Dorzeczu Wisły Środkowej" wynika, iż ponad 60 proc.  uchwalonych planów miejscowych przewiduje zabudowę na terenach szczególnie zagrożonych powodzią. Wójt nie powinien się na to godzić, ale procesować aż do Sądu Najwyższego i Trybunału Konstytucyjnego.

Czy aktualne propozycje nowelizacji ustawy autorstwa Ministerstwa Infrastruktury ?i Rozwoju mogą coś zmienić?

Nie widziałem jeszcze tego dokumentu, ponieważ jest w fazie opracowywania, ale wiem, że intencje są słuszne. Ministerstwo zamierza powstrzymać rozlewanie się zabudowy i wyznaczyć inną rolę decyzji administracyjnej o warunkach zabudowy. Ponad połowa budów prowadzona jest nie na terenie planów, ale poza, na podstawie wuzetek. To stan krytyczny i wierzę, że  skończy się wraz z likwidacją obecnej formy zezwoleń.

dr Adam Kowalewski, współautor raportu, były wiceminister budownictwa i przewodniczący Rady Nadzorczej FRDL.

Rz: Z inicjatywy  Fundacji Rozwoju Demokracji Lokalnej  powstał raport ?o ekonomicznych stratach ?i społecznych kosztach niekontrolowanej urbanizacji  w Polsce, za co obwinia pan ustawę o planowaniu ?i zagospodarowaniu przestrzennym z 2003 r.

Adam Kowalewski

Pozostało 96% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów