Rok po wprowadzeniu reformy śmieciowej nie ma rewolucji, choć są pozytywne zmiany. Wciąż jeszcze dużo jest do zrobienia.
W rezultacie nowelizacji ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach każdy mieszkaniec płaci za wywóz odpadów. Dzięki temu wyrzucanie ich ukradkiem do lasu czy palenie nimi w piecach jest nieopłacalne. Był to jeden z celów tej reformy. Głównym było ograniczenie wożenia odpadów na wysypiska. To miało nie tylko ochronić środowisko, ale także pozwolić uniknąć unijnych kar.
Reforma zaczęła się od zgrzytów. Przetargi na odbiór nie wszędzie zostały przeprowadzone na czas. A firmy, które je wygrały, nie odbierały śmieci w terminie. Machina jednak ruszyła i dziś jej tryby kręcą się sprawnie.
– Przed zmianą ustawy wiele gospodarstw domowych w ogóle nie było objętych odbiorem odpadów komunalnych. Teraz sytuacje takie należą do rzadkości – mówi Jadwiga Sołtysek, radca prawny z kancelarii KSP Legal & Tax Advice.
Okazuje się, że przed 1 lipca 2013 r., czyli przed reformą, nawet 25 proc. właścicieli gospodarstw domowych nie miało umów na odbiór odpadów. Śmieci palili, podrzucali sąsiadom albo wyrzucali do lasu.