Wraca pomysł, by w całym kraju obowiązywały podobne zasady segregowania śmieci. Określałby je minister środowiska w rozporządzeniu. Dziś to gminy decydują, jak mamy dzielić to, co wyrzucamy.
Kosztowne dla gmin
Ministerstwo proponuje, by do trzech różnych pojemników wrzucać szkło, papier, plastik, a do czwartego odpady zmieszane. To będzie najprostszy ze standardów. Szczegółów na razie nie ma. Jednak taki system oznacza, że np. te gminy, w których jest system dwupojemnikowy – oddzielnie zbierane są śmieci suche (papier, plastik, szkoło) i oddzielnie mokre (np. resztki żywności) czeka rewolucja.
Janusz Ostapiuk, wiceminister środowiska, wskazuje jednak, że dwupojemnikowy system segregacji jest sprzeczny z unijnym prawem, które wymaga, by zbierać przynajmniej cztery frakcje – papier, metal, tworzywa sztuczne, szkło.
Samorządy jednak spróbują storpedować propozycje wprowadzenia standardu w segregacji śmieci. I to już po raz drugi. Resort środowiska już raz miał plan wprowadzić podobne zmiany, ale odłożył je pod naciskiem samorządów.
– Zmiany te są spóźnione o kilka lat i nie powinny być wprowadzane. Miałyby one sens, gdyby pojawiły się przed tzw. rewolucją śmieciową – mówi Andrzej Porawski ze Związku Miast Polskich. Zaznacza, że obecnie, gdy samorządy wdrożyły własne systemy segregacji odpadów komunalnych, wprowadzanie standardu wymusi kosztowne zmiany.