Zamówienia publiczne wchodzą do Internetu

Dzięki licytacji elektronicznej zamawiający może uzyskać lepszą niż zazwyczaj cenę. Oferta zaproponowana przez przedsiębiorców nie musi być bowiem ostateczna

Publikacja: 17.03.2009 06:10

Zamówienia publiczne wchodzą do Internetu

Foto: Fotorzepa, Darek Golik DG Darek Golik

Chociaż instytucje udzielające zamówień publicznych mogą organizować e-licytacje od kilku już lat, mało kto z tej możliwości korzystał. Początkowo ich zakres był bardzo ograniczony. Dodatkowo zniechęcał obowiązek stosowania tzw. bezpiecznego podpisu elektronicznego. Utrudnienia te zostały już jednak zniesione i od kilku miesięcy licytacje elektroniczne są interesującą alternatywą dla klasycznych, papierowych zamówień publicznych.

[srodtytul]Nawet o połowę taniej [/srodtytul]

Z doświadczeń państw, w których e-przetargi są stosowane, wynika, że średnio oszczędza się w ten sposób od 10 do 20 proc. w stosunku do tradycyjnych form. Dlaczego tak się dzieje? W zwykłym przetargu przedsiębiorca proponuje jedną, ostateczną cenę. Biorąc udział w e-licytacji, widzi, o ile niżej zeszli jego konkurenci, i może dać jeszcze korzystniejszą cenę. Procedura przypomina znane wszystkim aukcje internetowe, tyle że zamiast jak najwyższych cen wykonawcy proponują jak najniższe.

W Polsce elektroniczne zamówienia dotychczas należały do rzadkości. Z danych Urzędu Zamówień Publicznych wynika, że w 2007 r. przeprowadzono zaledwie 80 e-licytacji i 106 e-aukcji na ponad 101 tys. ogłoszonych zamówień. A to oznacza mniej niż 2 promile.

Tam jednak, gdzie już decydowano się skorzystać z nowinek technicznych, zazwyczaj kończyło się to sukcesem. Pokazuje to przykład warszawskiego ratusza, który od dłuższego czasu organizuje e-licytacje. Oszczędności szacowane są od 10 do ponad 50 proc. w stosunku do tradycyjnych przetargów. Przykładowo komputery kupiono o 2,7 mln zł taniej, niż zakładano, a na dostawie drukarek i czytników kodów kreskowych ratusz zaoszczędził 371 tys. zł. Zamawiając serwery pamięci dyskowej, Warszawa uzyskała cenę o 36 proc. niższą od oszacowanej wartości.

[srodtytul]Darmowy serwis [/srodtytul]

Jeszcze do niedawna urząd, który decydował się na organizowanie licytacji elektronicznej, musiał korzystać z usług komercyjnych serwisów. Chociaż ceny nie są wygórowane, to jednak odstraszało to mniejszych zamawiających. Od ponad miesiąca urzędnicy mogą korzystać z darmowej platformy do licytacji udostępnianej przez Urząd Zamówień Publicznych ([link=http://licytacje.uzp.gov.pl]http://licytacje.uzp.gov.pl[/link]).

Chociaż serwis ten nie jest zbyt rozbudowany, to w zupełności wystarcza do przeprowadzenia e-licytacji. Na razie nie jest zbyt popularny, ale z każdym dniem coraz więcej zamawiających rejestruje się w nim. Można się więc spodziewać, że z czasem dzięki tej platformie będzie się udzielać wielu zamówień.

[srodtytul]Dopuszczalna zachęta[/srodtytul]

Wykonawcy również potrzebują czasu, żeby się przyzwyczaić do nowego sposobu składania ofert. Uczciwie trzeba przyznać, że w dotychczas zakończonych licytacjach startował zazwyczaj tylko jeden przedsiębiorca. Z czasem jednak będzie ich przybywać. Ci, którzy nie przekonają się do nowoczesnego sposobu składania ofert, będą po prostu wyeliminowani z fragmentu rynku zamówień publicznych.

Z sygnałów docierających do DOBREJ FIRMY wynika, że jedną z obaw zamawiających jest właśnie małe zainteresowanie przedsiębiorców. Urzędnicy pytają, czy dodatkowo informując wykonawców, którzy dotychczas otrzymywali zamówienia o organizacji e-licytacji, nie naruszą zasady równego traktowania uczestników. Na pierwszy rzut oka sytuacja rzeczywiście może się wydawać dwuznaczna. Przedsiębiorcy byliby bowiem podzieleni na dwie grupy. Jedni, wybrani przez zamawiającego, otrzymają specjalne powiadomienia, cała reszta musi konwencjonalnymi kanałami dowiedzieć się o zamówieniu.

Wbrew pozorom nie musi to jednak oznaczać nierównego traktowania uczestników. Najważniejsze jest bowiem ogłoszenie publikowane w Biuletynie Zamówień Publicznych. To w tym publikatorze wykonawcy szukają informacji o zamówieniach. Chociaż więc wybrani przedsiębiorcy dostali niejako dodatkową zachętę, to wszyscy mają dokładnie takie same szanse najpierw złożyć wniosek o dopuszczenie do e-licytacji, a potem wziąć w niej udział. Są więc równo traktowani. Zamawiający ma zaś większe szanse na to, że jego licytacja spotka się z zainteresowaniem przedsiębiorców.

[srodtytul]Co można zamawiać?[/srodtytul]

Obecnie obowiązujące przepisy nie stawiają ograniczeń co do przedmiotu zamówienia. Jedyną barierę stanowi jego wartość. Musi być mniejsza od tzw. progów unijnych. Oznacza to, że gmina może zorganizować e-licytacje na dostawy czy usługi o wartości mniejszej niż 206 tys. euro oraz na roboty budowlane o wartości mniejszej niż 5,15 mln euro.

W praktyce e-licytacja najlepiej sprawdzi się przy zamawianiu mniej skomplikowanych dostaw (np. sprzętu komputerowego, papieru, artykułów żywnościowych) i prostszych usług (np. ochrona budynku, sprzątanie).

[i]Materiał powstał we współpracy z Urzędem Zamówień Publicznych[/i]

Chociaż instytucje udzielające zamówień publicznych mogą organizować e-licytacje od kilku już lat, mało kto z tej możliwości korzystał. Początkowo ich zakres był bardzo ograniczony. Dodatkowo zniechęcał obowiązek stosowania tzw. bezpiecznego podpisu elektronicznego. Utrudnienia te zostały już jednak zniesione i od kilku miesięcy licytacje elektroniczne są interesującą alternatywą dla klasycznych, papierowych zamówień publicznych.

[srodtytul]Nawet o połowę taniej [/srodtytul]

Pozostało 91% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów