Chociaż instytucje udzielające zamówień publicznych mogą organizować e-licytacje od kilku już lat, mało kto z tej możliwości korzystał. Początkowo ich zakres był bardzo ograniczony. Dodatkowo zniechęcał obowiązek stosowania tzw. bezpiecznego podpisu elektronicznego. Utrudnienia te zostały już jednak zniesione i od kilku miesięcy licytacje elektroniczne są interesującą alternatywą dla klasycznych, papierowych zamówień publicznych.
[srodtytul]Nawet o połowę taniej [/srodtytul]
Z doświadczeń państw, w których e-przetargi są stosowane, wynika, że średnio oszczędza się w ten sposób od 10 do 20 proc. w stosunku do tradycyjnych form. Dlaczego tak się dzieje? W zwykłym przetargu przedsiębiorca proponuje jedną, ostateczną cenę. Biorąc udział w e-licytacji, widzi, o ile niżej zeszli jego konkurenci, i może dać jeszcze korzystniejszą cenę. Procedura przypomina znane wszystkim aukcje internetowe, tyle że zamiast jak najwyższych cen wykonawcy proponują jak najniższe.
W Polsce elektroniczne zamówienia dotychczas należały do rzadkości. Z danych Urzędu Zamówień Publicznych wynika, że w 2007 r. przeprowadzono zaledwie 80 e-licytacji i 106 e-aukcji na ponad 101 tys. ogłoszonych zamówień. A to oznacza mniej niż 2 promile.
Tam jednak, gdzie już decydowano się skorzystać z nowinek technicznych, zazwyczaj kończyło się to sukcesem. Pokazuje to przykład warszawskiego ratusza, który od dłuższego czasu organizuje e-licytacje. Oszczędności szacowane są od 10 do ponad 50 proc. w stosunku do tradycyjnych przetargów. Przykładowo komputery kupiono o 2,7 mln zł taniej, niż zakładano, a na dostawie drukarek i czytników kodów kreskowych ratusz zaoszczędził 371 tys. zł. Zamawiając serwery pamięci dyskowej, Warszawa uzyskała cenę o 36 proc. niższą od oszacowanej wartości.