Tak się złożyło, że po dłuższej przerwie byłem w warszawskich sądach na Lesznie, gdzie przez wiele lat chodziłem od sali do sali jako dyżurny dziennikarz. Choć gmach ten nieco stracił z dostojności przedwojennej architektury, wiele zostało z czasu sprzed 30 czy 20 lat. W szczególności sporo ciepła na jego korytarzach, a nawet w salach rozpraw.
Sędzia Joanna Bitner, która za chwilę miała ogłosić orzeczenie w sprawie posiadaczy volkswagenów z wadliwą instalacją spalinową (zresztą niekorzystnego dla nich), uśmiechnięta powiedziała dzień dobry czekającym na werdykt już na korytarzu. Tak samo przechodzący tym samym korytarzem od lat Marek Celej, znany sędzia karny. To jasny dowód, że sądy to nie tylko budynki, prawo i procedury, ale także ludzie, zwłaszcza sędziowie.