Reklama

Sędziowie w delegacji do MS: praca za biurkiem zamiast wydawania wyroków

Zatrudnianie sędziów w ministerstwie to marnotrawienie kapitału ludzkiego – uważają przedstawiciele sędziów. – Takie są potrzeby – odpowiada resort.

Aktualizacja: 27.03.2018 15:12 Publikacja: 26.03.2018 19:25

Sędziowie w delegacji do MS: praca za biurkiem zamiast wydawania wyroków

Foto: 123RF

Blisko 200 sędziów, asystentów i referendarzy zamiast pracować w sądach, jest w delegacji w Ministerstwie Sprawiedliwości.

– To tak jakby wyłączyć z orzekania dwa średnie sądy. To marnowanie ludzkiego kapitału – twierdzą sędziowie. Ministerstwo Sprawiedliwości odpowiada: są nowe zadania, muszą być kolejne delegacje.

Coraz więcej delegacji

Stowarzyszenie Sędziów Polskich Iustitia sprawdziło, ilu sędziów, referendarzy i asystentów pracuje w MS. Upubliczniło nawet listę nazwisk. Tymczasem okazuje się, że nabór na delegacje do MS trwa. Dowód? 19 marca na stronie internetowej MS pojawiło się ogłoszenie: „Departament Wykonania Orzeczeń i Probacji poszukuje sędziów lub referendarzy sądowych zainteresowanych delegowaniem do pełnienia czynności administracyjnych w charakterze głównego specjalisty lub wizytatora do spraw nadzoru nad działalnością komorników sądowych...". Co na to sędziowie?

– Liczba sędziów w delegacjach jest porażająca. To prawie cały nasz sąd dla m.st. Warszawy, największy w Polsce – mówi sędzia Aneta Łazarska, z Sądu Okręgowego w Warszawie.

I dodaje, że od kilku lat w jej wydziale gospodarczo-odwoławczym nie ma referendarzy, bo brakuje etatów.

Reklama
Reklama

– Wykonuję całą pracę referendarzy, a asystent pracował dla mnie w ciągu ostatnich dwóch miesięcy zaledwie pięć dni – mówi „Rz".

Zastanawia się też, jak można z sądów gospodarczych, w których sędziowie mają po tysiąc spraw w referacie, delegować sędziów do MS.

Mniej nie będzie

Ministerstwo Sprawiedliwości zna opinię sędziów o delegacjach do MS.

– To prawda, że delegacji jest sporo, ale Ministerstwo Sprawiedliwości otrzymało nowe zadania i potrzebujemy do nich ludzi – mówi „Rz" Łukasz Piebiak, wiceminister sprawiedliwości. I tłumaczy, że przyrost wynika m.in. z tego, że powstała komisja weryfikacyjna.

– Do pracy w niej poza ekspertami potrzebni są też ludzie, którzy wiedzą, jak działa wymiar sprawiedliwości. Delegacje dotyczą nie tylko sędziów sądów powszechnych, bo pozyskujemy także sędziów z sądów administracyjnych – tłumaczy. Wyjaśnia też, że w związku z działalnością komisji, która zajmuje się m.in. przyznawaniem odszkodowań, potrzebni są sędziowie, którzy doskonale znają orzecznictwo cywilne, stąd dodatkowe nabory.

Potwierdza też, że ruch w delegacjach jest spory – jedni sędziowie rezygnują z pracy w Ministerstwie Sprawiedliwości, więc na ich miejsce pozyskuje się nowych, z kolei z usług niektórych rezygnuje MS. Taka wymiana, jego zdaniem, jest potrzebna, bo nie jest dobrze, kiedy ktoś jest w delegacji w MS np. 20 lat.

Reklama
Reklama

Ministerstwo kiedyś myślało o zmianach w regulacjach dotyczących delegacji. Miały zostać ograniczone nie tylko czasowo, ale i ilościowo.

Pomysłów na reformę delegacji było sporo. Stowarzyszenie Sędziów Polskich Iustitia od kilku lat namawia do ograniczania delegacji, głównie do Ministerstwa Sprawiedliwości.

– Sędzia mógłby pójść na delegację do resortu na dwa lata. Po tym czasie miałby zdecydować, czy chce być sędzią czy urzędnikiem, i swoją decyzją odblokować etat albo wrócić do orzekania – uważa Iustitia.

Temat niejasnych przepisów dotyczących delegacji sędziów wypłynął w październiku 2016 r., kiedy to minister sprawiedliwości cofnął delegację dla sędzi Justyny Koski-Janusz z Sądu Okręgowego w Warszawie. Sędzia ta kilka lat temu orzekała w sprawie Zbigniewa Ziobry, gdy oskarżał Jaromira Netzla o zniesławienie (chodziło o słowa przed komisją śledczą do spraw wyjaśnienia tzw. afery gruntowej). Minister Ziobro proces przegrał. Sędzia Koska-Janusz zdecydowała, że to on będzie musiał ponieść koszty postępowania. Wyrok podtrzymał sąd drugiej instancji.

Co z tymi planami? Zajmiemy się tym w przyszłości, na razie mamy bardziej palące sprawy, np. reformy procedur.

Jacek Ignaczewski - Sąd Rejonowy w Olsztynie

Reklama
Reklama

W delegacji w Ministerstwie Sprawiedliwości powinno być pięciu, dziesięciu, no, może 15 sędziów. Nie potrzeba więcej. Sędziowie nie są od administrowania. Są niezbędni w sprawach nadzorczych, ale nie do prowadzenia spraw urzędniczych. Ponad 160 samych tylko sędziów w MS to marnotrawienie kapitału ludzkiego, to niszczenie struktur w MS. Mamy bowiem niezdrową sytuację – z jednej strony jest się sędzią, a z drugiej urzędnikiem. Dużo lepiej byłoby zatrudniać wykwalifikowanych prawników, budować swój korpus urzędniczy. A tak mamy do czynienia z ciągłą rotacją sędziów. Brakuje jednolitości kadr w MS. To zresztą jeden z powodów, dla których tak często zmieniają się przepisy procedur: cywilnej i karnej. Każdy bowiem sędzia, który trafia w delegację, chce się czymś wykazać. Ich pomysły zmieniają się w projekty, a do konstruowania przepisów sędziowie nie są przygotowani.

Zawody prawnicze
Notariusze zwalniają pracowników i zamykają kancelarie
Spadki i darowizny
Czy darowizna sprzed lat liczy się do spadku? Jak wpływa na zachowek?
Internet i prawo autorskie
Masłowska zarzuca Englert wykorzystanie „kanapek z hajsem”. Prawnicy nie mają wątpliwości
Prawo karne
Małgorzata Manowska reaguje na decyzję prokuratury ws. Gizeli Jagielskiej
Nieruchomości
Co ze słupami na prywatnych działkach po wyroku TK? Prawnik wyjaśnia
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama