Ozekiwania się nie potwierdziły. Adam Roch z Izby Dyscyplinarnej po dwóch dniach wielogodzinnego posiedzenia oddalił wniosek specwydziału Prokuratury Krajowej, która chciała zgody na zatrzymanie sędziego Igora Tulei, by doprowadzić go na przesłuchanie, na które sędzia się nie stawiał. Podkreślał, że Izba Dyscyplinarna nie jest sądem, więc immunitet nie został uchylony.
To zwycięstwo obrońców sędziego – tych w adwokackich togach i tych, którzy wspierali go przed gmachem Sądu Najwyższego. Czy będzie ostatecznym tryumfem, trudno powiedzieć, bo prokuratura już zapowiedziała odwołanie do trzyosobowego składu Izby Dyscyplinarnej. To samo było zresztą ze sprawą o immunitet: w I instancji odmowa, a w II – zgoda.
Czytaj też: "Toga niepodszyta strachem"
W każdym razie uzasadnienie orzeczenia było pokrętne. Wskazano w nim, że zgody na zatrzymanie być nie może, bo prokurator niewystarczająco uzasadnił, iż sędzia Tuleya dopuścił się przestępstwa. Gdyby tak przyjąć, to pod znakiem zapytania stanęłaby wcześniejsza – prawomocna już – decyzja o uchyleniu immunitetu sędziego Tulei, i całe śledztwo. Otwarłaby się też droga do poniesienia odpowiedzialności przez prowadzących je prokuratorów. Z drugiej strony decyzja Adama Rocha - do niedawna prokuratora, o którym słyszano już w Trybunale w Strasburgu - uwalnia od ewentualnej odpowiedzialności za bezprawne pozbawienie wolności sędziego.
Wszystko to ma znaczenie w kontekście zbliżających się decyzji Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, który rozpozna wniosek o zamrożenie wszelkiego działania Izby Dyscyplinarnej, której status od dawna jest kwestionowany. I niewykluczone, że jest to jedna z przesłanek decyzji – zresztą jeszcze nieprawomocnej.