Sędziowie, czyńcie swoją powinność

Dalsze odmawianie orzekania nie znajduje już żadnego uzasadnienia. O działaniu na przyszłość uchwały Sądu Najwyższego z 28 stycznia ?– pisze rzecznik SN, prof. Piotr Hofmański.

Publikacja: 05.02.2014 12:04

prof. Piotr Hofmański

prof. Piotr Hofmański

Foto: Fotorzepa

Red

Posiedzenie Sądu Najwyższego w pełnym składzie, które w ubiegłym tygodniu skoncentrowało uwagę świata prawniczego, poświęcone było kwestii ważnej nie tylko dla Sądu Najwyższego, ale także dla wielu sędziów sądów powszechnych, którzy nie byli pewni swojego statusu. Było także istotne dla wielu ludzi, których dotyczą miliony orzeczeń wydanych przez sędziów nieprawidłowo przeniesionych z likwidowanych sądów rejonowych. Nie dziwi więc zainteresowanie sprawą, manifestujące się oczekiwaniem na uchwałę, a następnie na wszechstronną o niej informację.

Szkoda, że Sąd Najwyższy obradował nad sprawą przy drzwiach zamkniętych, choć inne procedowanie byłoby mocno utrudnione, skoro lwią część takiego posiedzenia stanowi narada sędziowska, która z natury rzeczy musi być niejawna. Niestety, nie przewidziano też jawności ogłoszenia uchwały, podczas którego Sąd Najwyższy mógłby mieć szansę na niezwłoczne, publiczne zwerbalizowanie głównych powodów takiego a nie innego rozstrzygnięcia. Z tego powodu odpowiedzialne zadanie spoczęło na służbie prasowej Sądu Najwyższego. Na zorganizowanej bezpośrednio po posiedzeniu konferencji prasowej rzecznik prasowy starał się przekazać podstawowe motywy rozstrzygnięcia, licząc na to, że za pośrednictwem środków przekazu dotrą one do wszystkich zainteresowanych. Zabieg ten konieczny był także dlatego, że pisemne uzasadnienie uchwały (Uchwała SN z 28 stycznia 2014 r. BSA-4110-4/13) pełnego składu Sądu Najwyższego zostanie dopiero sporządzone, co – ze względu na liczbę osób, która musi zająć stanowisko i podpisać uzasadnienie, a także na złożenie od uchwały dziesięciu zdań odrębnych, których motywy powinny zostać upublicznione wraz z uzasadnieniem stanowiska większości – potrwa zapewne dłuższy czas. Same tezy uchwały zdają się natomiast nie wyjaśniać wszystkiego do końca.

Lektura relacji prasowych na temat uchwały, a bardziej jeszcze reakcje niektórych polityków i sędziów, zdają się wskazywać, że nadzieje związane z konferencją prasową ziściły się zaledwie połowicznie.

Rozwiać wątpliwości

Pierwsza teza uchwały raczej nie wzbudza wątpliwości, chociaż były minister sprawiedliwości, twórca kontrowersyjnej reformy sądownictwa, sformułował opinię, że treści uchwały jednak nie zrozumiał. Jest jasne, że Sąd Najwyższy uznał, iż akty przeniesienia sędziów wydane na podstawie art. 75 § 3 w związku z art. 75 § 2 pkt 1 ustawy – Prawo o ustroju sądów powszechnych, muszą być podpisywane osobiście przez ministra sprawiedliwości i w wykonywaniu tej kompetencji nie może go zastąpić ani sekretarz, ani podsekretarz stanu. Ponieważ zaś aktów tych (w związku z reformą sądownictwa z 2012 r., ale także i wcześniej) minister sprawiedliwości nie podpisywał osobiście, dochodziło do poważnych naruszeń prawa. Motywy tego rozstrzygnięcia Sąd Najwyższy szczegółowo wyłoży w przygotowywanym pisemnym uzasadnieniu.

Kłopot jest jednak z drugą tezą uchwały. Oto Sąd Najwyższy orzekł, że wykładnia dokonana w uchwale wiąże od dnia jej podjęcia. W ten sposób zapobiegł katastrofie. Z pewnością byłaby nią konieczność uznania setek tysięcy orzeczeń za dotknięte w postępowaniach cywilnych nieważnością, a w postępowaniach karnych tzw. bezwzględną przyczyną odwoławczą. Kwestia ta nie mogła być rozstrzygnięta inaczej, skoro na Sądzie Najwyższym ciąży obowiązek dbałości o poszanowanie pewności prawa i powagi wymiaru sprawiedliwości.

Teza o prospektywnym wiązaniu wykładnią dokonaną w uchwale wywołała jednak liczne wątpliwości, o czym przekonuje treść doniesień prasowych, a także reakcje sędziów, którzy zgłaszają pytania, czy po dniu podjęcia uchwały wolno im orzekać na swoich nowych miejscach służbowych, skoro ich tam wadliwie przeniesiono. Pojawiły się także żądania, aby minister sprawiedliwości po podjęciu uchwały podpisał jednak ponownie akty przeniesienia, aby status sędziów stał się jasny.

Czy druga teza uchwały nie została wyrażona wystarczająco precyzyjnie? Czy może ów brak precyzji niektórzy potraktowali jako okazję do przedłużenia swoistej abstynencji w orzekaniu i po prostu nie chcą w omawianej tu tezie odczytać rzeczywistych intencji Sądu Najwyższego? A może po prostu w czyimś interesie leży pogłębianie chaosu, który trapi wymiar sprawiedliwości uwikłany w mało twórczy spór z egzekutywą? Niezależnie od przyczyn zamieszania, uważam za konieczne wytłumaczenie raz jeszcze sensu zawartej w drugiej tezie uchwały klauzuli prospektywnego działania dokonanej wykładni.

Kiedy wiąże?

Zacznijmy od oczywistości: to, że dokonana wykładnia wiąże na przyszłość, nie jest niczym odkrywczym. Wszak zawsze tak wiąże. Problem sprowadza się zatem nie do tego, że wykładnia wiąże na przyszłość, ale do tego, że w związku z problemem rozstrzygniętym 28 stycznia 2014 r. w uchwale pełnego składu Sądu Najwyższego wiąże ona tylko na przyszłość, a zatem, że nie wiąże wstecz. Może zatem bardziej zrozumiała byłaby teza ujęta od strony negatywnej, wprost wskazująca na to, do jakich stanów dokonana wykładnia się nie odnosi. To jednak ostatecznie tylko gra słów: wszak niecodziennie Sąd Najwyższy ogranicza czas wiązania swoją wykładnią. Skoro w tym wypadku formułę taką wypowiedział, jasne być powinno, że zamiarem jego było ograniczenie zastosowania przyjętej wykładni tylko do stanów przyszłych. Nie można przecież traktować tezy drugiej uchwały per non est. Trzeba zatem przyjąć, że odkodowana w tezie pierwszej uchwały norma działa – w zakresie, w jakim ograniczono możliwość wykonywania kompetencji przyznanej ministrowi sprawiedliwości w przepisie art. 75 § 3 w zw. z art. 75 § 2 pkt 1 prawa o ustroju sądów powszechnych – jedynie na przyszłość, a zatem od momentu podjęcia uchwały przez pełny skład Sądu Najwyższego i uzyskania przez nią mocy zasady prawnej (art. 61 § 6 zd. 1 ustawy z 23 listopada 2002 r. o Sądzie Najwyższym).

Aby postawić kropkę nad „i": odnosząc dokonaną wykładnię do stanów przyszłych, Sąd Najwyższy sanował nie tylko orzeczenia wydane przez sędziów wadliwie przeniesionych na nowe miejsca służbowe, ale także wadliwie podpisane akty przeniesienia. Nie jest zatem uzasadnione domaganie się od ministra sprawiedliwości, aby po podjęciu uchwały przez Sąd Najwyższy podpisał osobiście akty przeniesienia sędziów na inne miejsca służbowe, wydane przed 28 stycznia 2014 r.

Wadliwość przeniesienia sędziów została bowiem ministrowi sprawiedliwości, ze względu na całej materii skomplikowanie, używając określenia z języka potocznego, wybaczona, a przyszłościowe działanie wykładni dokonanej w uchwale oznacza oczekiwanie, a nawet zalecenie, by minister sprawiedliwości osobiście podpisywał wszystkie akty przeniesienia wydane na podstawie art. 75 § 2 w związku z art. 75 § 3 ust. 1 u.s.p., gdyby w przyszłości przenosił sędziów bez ich zgody na inne miejsca służbowe w jednej z sytuacji określonych w tym przepisie. Aktów przeniesienia dokonano w sposób wadliwy, ale skuteczny (rodzący skutki prawne), jeśli chodzi o kompetencje przeniesionych sędziów do wydawania orzeczeń. Z wadliwości aktu przeniesienia – z uwagi na wartość konstytucyjną pewności prawa – nie można wnioskować o braku skuteczności tego przeniesienia, a tym samym o nieważności lub wadliwości formalnej decyzji wydawanych przez przeniesionych w ten sposób sędziów. Czym innym jest bowiem ważność (skuteczność) pewnej czynności, a czym innym ewentualne naruszenie prawa przy jej wykonaniu.

Sąd Najwyższy w istocie uznał, że  z prokonstytucyjnej wykładni  przepisów o przeniesieniu w okresie, w którym doszło do wadliwego przekazania kompetencji ministra sprawiedliwości na rzecz innych osób, wynika, że owa wadliwość nie wpłynęła na skuteczność dokonanych przeniesień.

Tak więc, drogie koleżanki oraz koledzy sędziowie, można było zrozumieć wasze wątpliwości co do statusu waszego i wydawanych przez was orzeczeń z ostatnich miesięcy, skoro w kwestiach tych zarysowały się rozbieżności w orzecznictwie Sądu Najwyższego, a wątpliwości miał także pierwszy prezes Sądu Najwyższego, który zagadnienie przedstawił całemu składowi tego Sądu. Teraz jednak wszystko jest jasne. Czyńcie więc swoją powinność, bo dalsze odmawianie orzekania nie znajduje już żadnego uzasadnienia. Oczywiście, rację mają ci, którzy twierdzą, że wykładnia dokonana przez Sąd Najwyższy ma formalną moc wiążącą (ex tunc czy ex nunc) jedynie wobec składów tego Sądu (art. 62 ustawy o Sądzie Najwyższym). Sędziowie sądów powszechnych, którzy nie są, co do zasady, związani wykładnią o charakterze abstrakcyjno-generalnym dokonaną przez Sąd Najwyższy, powinni jednak pamiętać o tym, że gdyby zdecydowali się na odejście od linii wykładni usankcjonowanej w uchwale posiadającej moc zasady prawnej, muszą liczyć się z tym, że jeśli tylko sprawa w przewidzianym przepisami prawa trybie znajdzie się w kognicji Sądu Najwyższego, to jego skład zobowiązany będzie wzruszyć (zmienić lub uchylić) oparte na owej odmiennej wykładni orzeczenie. Chyba że w przewidzianej prawem, ale bardzo rzadko uruchamianej procedurze, odstąpi od zasady prawnej. Sędziowie Sądu Najwyższego bardzo poważnie traktują samodzielność jurysdykcyjną sędziów sądów powszechnych. Mamy jednak nadzieję, koleżanki i koledzy sędziowie, że wy, z kolei, równie poważnie traktujecie zasadnicze kierunki wykładni, do której ujednolicenia powołany jest Sąd Najwyższy i że w sytuacjach takich jak ta wytworzona w wyniku reformy z 2012 r. zawierzycie nie autorytetowi naszej siły, ale sile naszego autorytetu.

Wyjątkowa sprawa

Na dzisiaj problem trzeba uznać zatem za rozwiązany. Udawanie, że jest inaczej, trzeba brać za próbę destabilizacji wymiaru sprawiedliwości i tak mającego już mocno nadwątlony prestiż. Wyjaśnienie płynące spod pióra rzecznika prasowego Sądu Najwyższego to, oczywiście, nie to samo, co pisemne motywy podjętej uchwały, których przygotowanie musi trochę jeszcze potrwać. Sprawa jest jednak wyjątkowa, bo mnożenie wątpliwości nie służy dziś wartości, która w demokratycznym państwie prawnym musi być uznana za fundamentalną.

Autor jest profesorem doktorem habilitowanym, sędzią Sądu Najwyższego i rzecznikiem ?prasowym tego Sądu

Posiedzenie Sądu Najwyższego w pełnym składzie, które w ubiegłym tygodniu skoncentrowało uwagę świata prawniczego, poświęcone było kwestii ważnej nie tylko dla Sądu Najwyższego, ale także dla wielu sędziów sądów powszechnych, którzy nie byli pewni swojego statusu. Było także istotne dla wielu ludzi, których dotyczą miliony orzeczeń wydanych przez sędziów nieprawidłowo przeniesionych z likwidowanych sądów rejonowych. Nie dziwi więc zainteresowanie sprawą, manifestujące się oczekiwaniem na uchwałę, a następnie na wszechstronną o niej informację.

Pozostało 94% artykułu
Konsumenci
Pozew grupowy oszukanych na pompy ciepła. Sąd wydał zabezpieczenie
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sądy i trybunały
Dr Tomasz Zalasiński: W Trybunale Konstytucyjnym gorzej już nie będzie
Konsumenci
TSUE wydał ważny wyrok dla frankowiczów. To pokłosie sprawy Getin Banku
Nieruchomości
Właściciele starych budynków mogą mieć problem. Wygasają ważne przepisy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Prawo rodzinne
Przy rozwodzie z żoną trzeba się też rozstać z częścią krów