W Wiedniu toczą się świąteczne jarmarki. Cudowna atmosfera luzu i serdeczności; na straganach regionalne przysmaki; co krok degustacja lokalnych win. Poza tym, w Wiedniu trwa już… karnawał.
Katolicka Austria nie uważa zabawy za występek, zabawę zaczyna już w listopadzie. Bal jest tu dobry na wszystko, także, jak w piosence Kabaretu Starszych Panów, jako „klinek na splinek”. Bo przecież kiedy większość Europy w listopadzie 1918 r. świętowała zakończenie I wojny światowej, podwładni byłego imperium austro-węgierskiego nie mieli się z czego cieszyć. Zakończyła się epoka habsburskiej świetności. I chyba po to, by odreagować klęskę, wiedeńczycy zaczęli balowanie.
[srodtytul]Różne formy miłości[/srodtytul]
Nad Dunajem nie cichnie więc muzyka. W programie jest około 300 imprez. Najważniejszy jest oczywiście Bal w Operze, tradycyjnie organizowany w ostatni czwartek karnawału.
Zupełnie innych emocji dostarcza Live Ball, od 15 lat organizowany wiosną w ratuszu, pod skrzydłami burmistrza miasta. Przyszłoroczna, 16. edycja odbędzie się 17 maja 2008 r. pod hasłem „Miłość jest nieskończona. Życie jest uniwersalne”. Jak poprzednio, dochód z przedsięwzięcia przeznaczony jest na badania nad AIDS. Imprezie patronują gwiazdy. Byli już m.in. Elton John, Catherine Deneuve, Sharon Stone. Tego roku bal zaszczycił nawet Bill Clinton. Wśród gości pojawia się mnóstwo celebrities, a także znane postaci z gejowskich środowisk, transwestyci i wszelkiego rodzaju odmieńcy. Na pozór konserwatywny Wiedeń akceptuje różne formy miłości.Zabawę, która trwa 48 godzin, poprzedzają pokazy mody topowych projektantów – Vivien Westwood, Karla Lagerfelda, Donatelli Versace. Ale większych atrakcji niż modelki i modele na wybiegu dostarczają sami balowicze, poprzebierani w absolutnie szalone kreacje. W sumie to bardziej spektakl niż impreza taneczna. Obowiązkowo w menu jest wiedeński sznycel, jedzony pod szampana.