W zachodnim muzealnictwie najbardziej trendy jest spojrzenie na historię z prywatnej perspektywy. Znaleźliśmy się w światowej awangardzie dzięki Krystynie Kozłowskiej, której udało się przekonać stołeczne Muzeum Historyczne do wystawy "Zachować pamięć".
Ten pokaz jest jak wywoływanie duchów. Poruszające przeżycie dla tych, których przez dziesięciolecia pozbawiono prawa do przeszłości, czyli polskiego ziemiaństwa.
"Zachować pamięć" to swoisty aneks do pamiętnej prezentacji "Polaków portret własny" dodany po prawie 30 latach. Skojarzenie tym bardziej uzasadnione, że w Muzeum Historycznym znalazł się autoportret przodka Marka Rostworowskiego, autora tamtej ekspozycji.
Oglądamy antenatów ponad 50 polskich rodów. Prawie 90 wizerunków. Płótna, akwarele, miniatury. Nie zawsze mamy do czynienia ze sztuką wysokich lotów. Większość to anonimowe amatorskie malowidła. Towarzyszą im przedmioty swego czasu należące do modeli: dokumenty, rzeczy osobiste, robótki ręczne. Obiekty o wartości sentymentalnej, ale dodające ekspozycji smaku.
Dawniej wszystko to zdobiło wnętrza dworków z różnych rejonów Rzeczypospolitej, ale po II wojnie trafiło do Warszawy. Upychane w maleńkich mieszkaniach, niekiedy przechowywane w fatalnych warunkach. W jaki sposób Krystyna Kozłowska, kuratorka ekspozycji, wpadła na trop tych skarbów? Po prostu rozesłała wici wśród znajomych. Rezultaty przeszły oczekiwania. Niestety, niektóre "znaleziska" nie nadawały się do prezentacji, bo ani właścicieli, ani muzeum nie stać było na konserwację.