Grupę Janowską rozsławił Teofil Ociepka, jej duchowy przywódca. Była to grupa samorodnych malarzy, oryginalnych artystów-amatorów, których twórczość wyrosła ze specyficznej tradycji kulturowej, łączącej plebejskość z właściwą dla Ślązaków skłonnością do mistycyzmu. Grupa Janowska działała przy domu kultury katowickiej kopalni „Wieczorek", a jej twórcy, m.in. Ewald Gawlik, Paweł Wróbel, Bolesław Skulik, nie tylko malowali, ale też filozofowali. W środowisku robotniczym był to fenomen kulturowo-artystyczny. Lech Majewski sportretował Grupę Janowską w kultowym filmie „Angelus". Mający 76 lat Erwin Sówka jest ostatnim żyjącym i nadal tworzącym artystą z grupy malarzy-metafizyków. W ubiegłym roku obchodził 55-lecie swej pracy twórczej.
Sówka jest artystą niezwykłym: górnik dołowy, samorodny malarz uczuciowo związany ze swoim środowiskiem, a jednocześnie okultysta, wizjoner, duchowo bliski ideałom New Age. Porównać go można tylko z Nikiforem lub wspomnianym już Teofilem Ociepką, jest jednak osobowością zupełnie odmienną od poprzedników. W jego obrazach charakterystyczne jest przestawianie wyobrażonej rzeczywistości jako znaczącej i świętej. W jego wizyjnym, choć osadzonym w realiach śląskich malarstwie można odnaleźć fascynacje Biblią i kulturami starożytnego Wschodu, a także magią i mistyką.
Erwin Sówka jest zauroczony kobietami. Święta Barbara - opiekunka górników i ich rodzin, ale też boginie starożytnego Wschodu, jak i zwykłe śląskie żony i matki są na jego obrazach uosobieniem siły boskiej. Sówka jest przekonany, że cały świat należy do żeńskości. „Każda roślina wyrasta z Ziemi Matki i wszyscy z tej ziemi powstaliśmy. Dlatego maluję kobiety" - mówi. Wiele z płócien Sówki przesyconych jest erotyzmem, a jego kobiety mają nie tylko rubensowskie kształty, ale i władczą postawę.
Obrazy Sówki są też moralitetami, ostrzegają przed apokalipsą. Malarz wychowany w industrialnej przestrzeni Górnego Śląska, od dziecka oswojony ze światem techniki, uważa, że może się on okazać zgubą ludzkości.