W Muzeum Narodowym w Warszawie pokazano – po raz pierwszy w historii – lwią część jego dorobku, od wczesnych prób po ostatnie pejzaże i weduty. W sumie około 120 obiektów. Do tego 70 grawiur, szkiców, rysunków – jako że Gierymski zarobkował głównie jako ilustrator prasowy. Eksponaty zaaranżowane w chronologicznym porządku podzielono na grupy tematyczne, arcydziełom oddając osobne saloniki.
Urodzony warszawiak, pionierski dokumentalista „egzotyki" tego miasta próbował zagrzać tu miejsce, lecz rozgoryczony brakiem zrozumienia opuścił kraj.
Monachium (studia), potem Rzym, Francja, Niemcy – to najważniejsze punkty na mapie jego nomadycznego bytowania. Pozazdrościć – miał okazję czerpać ze źródeł europejskiej sztuki; naśladować, inspirować się, przyswajać najnowsze kierunki, którymi ekscytował się kulturalny świat. Ale nietowarzyski przybysz z Warszawy pozostał osobny. Zarówno w sensie artystycznym, jak i na płaszczyźnie prywatnej, życiowej.
Wczesne płótna „w stylu renesansowym" i nieco późniejsze sceny teatralne oraz rodzajowe są jeszcze etapami w poszukiwaniu własnej wizji. Iskrzyć zaczyna około 1874 roku, kiedy 24-letni malarz przystępuje do pracy nad obrazem „Gra w moro". Nie tylko robi szkice – także fotografuje odpowiednio ubranych i upozowanych modeli (zachowane zdjęcia wystawiono w muzeum). Dba o kompozycję postaci, baczną uwagę zwraca na różne rodzaje światła, na taniec cieni. To jakby drugi motyw, kolejna „gra w moro".