Absolwentka grafiki ASP od początku przykuwa uwagę twórczością o tematyce egzystencjalnej, nie pozbawioną jednak nuty ironii i groteski. Dyplom zrobiła w 1999 roku. Dziś jej prace znajdują się w kolekcjach Fotomuseum Winterthur, Hammer Museum w Los Angeles, Solomon R. Guggenheim Museum w Nowym Jorku, Centre Georges Pompidou w Paryżu, Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Jest także laureatką Paszportu Polityki 2014.
Prezentowane prace pochodzą z cykli: „Untitled Film Stills”, „Love Book”, „Acrobat Book”, „Negative Book” i „Selfie” oraz filmu zatytułowanego „Negative Process”, dokumentującego powstawanie cyklu „Negative Book”.
W swoich pracach artystka poddaje rozmaitym manipulacjom własne portrety lub fragmentaryzowane części ciała. Jej zdjęcia naśladują więc selfie, kreowanie awatarów, odbitki pozytywowe lub fotografie rentgenowskie. Czarno-białe zdjęcia przesycone są jakby barokowym memento mori i surrealistycznym poczuciem przemijania, a kolorowe przypominają kadry współczesnych horrorów. Nie brak w nich także odniesień do dzieł innych artystów - np. odcisków ciała w rzeźbach Aliny Szapocznikow, czy fotograficznych autoportretów Cindy Sherman.
Grzeszykowska używa także chętnie chwytów rodem z performance'u, np. rejestrując fazy niepokojącego makijażu twarzy lub malowania ciała, gdy przed obiektywem dokonuje z pozoru absurdalnej charakteryzacji, malując ciało na czarno a potem na tym „podkładzie” rysując białe linie uwypuklające usta, oczy czy kontury sylwetki. Z jednej strony to jakby karykatura modnych zabiegów upiększających, z drugiej - nawiązanie do powracającego w sztuce ikonicznego motywu „Śmierć i dziewczyna”.
Artystka zmaga się nieustannie z poczuciem „niedopasowania” realnego ciała do popkulturowych, wirtualnie wyidealizowanych wizerunków. Nawet w pracach podszytych przewrotną erotyką, nie opuszcza jej pamięć o śmiertelnej naturze ciała i poczucie nietrwałości naszej egzystencji. Są to problemy każdego z nas, ale Aneta Grzeszykowska nie banalizuje, ani nie ucieka przed nimi. Nie tłumi egzystencjalnych lęków, lecz przekonuje, że sztuka współczesna, tak jak dawna, potrafi się z nimi mierzyć.