– Interpretuje w swoich pracach wymyślone wydarzenia i sny, które nie musiały się zdarzyć w rzeczywistości, choć nieraz wydają się prawdopodobne – tłumaczy Joanna Kiliszek, kuratorka wystawy.
Jak dalece mogą być prawdopodobne, pokazuje płótno zatytułowane „Uhrenvergleich" („Ugoda zegarów"). Amerykanie sądzili, że wielkoformatowe dzieło jest reminiscencją płonących wież World Trade Center. Jednak powstało wcześniej.
Zamiłowanie Neo Raucha do malarskich cytatów może dezorientować i szokować. Gdy używa klisz socrealizmu, przedstawiając miejskie i przemysłowe pejzaże, powstaje pytanie: kpi, czy heroizuje ludzi pracy? A kiedy ucieka w symbolizm, choćby w idyllicznym pejzażu „Schilfland" („Trzcina") z romantycznym wędrowcem i nagą „nimfą" – sięga po pastisz czy też zbliża się do kiczu?
Najchętniej sceny aranżuje jak reżyser. Często odnaleźć w nich można jego autoportrety lub rekwizyty: pędzle, puszki farby, sztalugi. W najlepszych pracach nie poprzestaje jednak na malarskich cytatach, ale osiąga oryginalną syntezę. I z pewnością nie tworzy nowego manifestu realizmu. Rzeczywistość na jego płótnach jest przede wszystkim pretekstem do dyskusji o sztuce i artyście, dążącym do odnowy malarstwa.
Najważniejsze dla Neo Raucha są walory malarskie, jak w ekspresyjnym kolorystycznie obrazie „Goldgrube" („Kopalnia złota"). Złota hałda wygląda jak płynna lawa, a niebo żarzy się rdzawym blaskiem. Zdarza się jednak, że chce powiedzieć coś więcej o sobie i naszych czasach.
Wystawa w Zachęcie dzieli się na dwie części. W Sali Narutowicza przeważają stonowane kolorystycznie obrazy o motywach autobiograficznych, w Sali Matejkowskiej – późniejsze, bardziej teatralne i pełne barw. Tytuł „Begleiter. Mit realizmu" pochodzi od twórcy. Begleiter w języku niemieckim to osoba towarzysząca, przewodnik lub opiekun. Rauch na wernisażu tłumaczył, że z jednej strony rolę te pełnią postacie z jego obrazów będące jego własnymi wcielaniami. Z drugiej – Begleiterem nazwałby Wergiliusza – przewodnika po kręgach piekielnych w „Boskiej komedii" Dantego. Pozwala w nie wejść i wrócić. A zatem to metafora sztuki, która prowadzi artystę.