Ale oni się nie zrazili i robili swoje. A w 2009 r., kiedy na światowych rynkach nastał kryzys, znaleźli kolejną inspirację. Pojawiło się mnóstwo nowych przedmiotów, których nikt nie chciał.
W tym czasie w Holandii co miesiąc bankrutowało około 500 firm. Droog zaczęło interesować się tym, co dzieje się z produkowanymi przez nie rzeczami, które nie znalazły właścicieli.
– Przez kilka miesięcy na wyprzedażach upadłościowych kupowaliśmy chusteczki do nosa, kosze dla psów, kamizelki bezpieczeństwa. W sumie 5135 przedmiotów.
Gdyby nie Droog Design, czekałoby je zniszczenie. W najlepszym przypadku recykling. – A my chcieliśmy, żeby ktoś te rzeczy kupował. Postanowiliśmy wypracować nowy rodzaj ich cyrkulacji – wyjaśnia Ramakers.
Grupa zaprosiła do współpracy 14 projektantów, którzy mieli przerobić zakupione przedmioty. I wtedy się okazało, że mogą być atrakcyjne.
Proste drewniane krzesła zyskały na urodzie, bo zostały ręcznie ozdobione przez... manikiurzystki. Łyżeczki imitujące część złotej zastawy stały się naszyjnikami. A wiklinowe koszyki po dodaniu rączek i kółek – wózkami dla schorowanych psów.