Od jego dyplomu na warszawskiej ASP minęło sześć lat. Artysta, który błyskotliwe debiutował obrazami, penetrującymi stany podświadomości, nie zatrzymał się na tamtym etapie. Jego twórczość rozwija się i zmienia, co pokazuje obecny przegląd. Tylko punkt wyjścia jest stały. Paweł Dunal nie zgadza się z rozpowszechnionymi dziś poglądem, że malarstwo się wyczerpało. Według niego pozostaje dyscypliną wciąż żywą, pełną odkryć i możliwości.
- Istotą sztuki jest komunikat – mówi „Rz" artysta. Osobiście uważam, że można go przekazać równie dobrze, a nawet lepiej za pośrednictwem namalowanych obrazów niż innych mediów. W wideo wyczuwam obcość, w malarstwie istnieje bezpośrednia więź między mną a dziełem: przez dotyk ręki i materię farb. Ale malowanie dla malowania mi nie wystarcza. Nie chodzi wyłącznie o kolor i farbę. Najważniejszym impulsem dla mnie jest potrzeba przekazania myśli, anegdoty, opowiadania.
Najlepiej znane są obrazy z czasów debiutu Pawła Dunala. Baśniowe z lasami z trującymi halucynogennymi grzybami, które są też przesycone ukrytą seksualnością. I komiksowe z buszującymi przyjaciółmi „Kubusia Puchatka" – Prosiaczkiem i Tygryskiem w popkulturowej, disneyowskiej wersji (ale jakby na przekór malowane farbami olejnymi z niebywałym warsztatowym kunsztem). Prosiaczek wydaje się przerażony ogromem Wszechświata, a Tygrysek jest symbolem witalnej energii.
Potem była seria „uczłowieczenia małpy", obrazująca prawa rządzące cywilizowanym miejskim światem. Wizualną inspiracją dla niej był popularny komiks „Tytus, Romek i A'Tomek", a także ekspresyjny styl malarstwa „nowych dzikich". Cywilizowany świat w ujęciu Dunala jest niezwykle brutalny. Na kolejnych płótnach policjanta zastąpili przedstawiciele yuppies — młodzi dobrze ułożeni urzędnicy z walizkami w rękach, których głównym celem jest kariera i finansowy sukces. Pokolenie sprawnych profesjonalistów, działających jak maszyny. Z pozoru są znakomicie zintegrowani z nowoczesnym społeczeństwem, którym rządzą wielkie korporacje, a naprawdę to ludzie bez indywidualności, zagrożeni już nie tylko wewnętrznym wypaleniem, ale wręcz patologią.