Niedawno przed rozprawą sądową w sprawie dużej zorganizowanej grupy przestępczej trudniącej się okradaniem państwa polskiego, z czego się tylko da, w tym z VAT, podszedł do mnie, przemiły skądinąd, mecenas tzw. starej daty. Nasza rozmowa trwała znacznie dłużej, niż się tego spodziewałem. Sąd nie raczył bowiem poinformować, że rozpoczniemy z ponadgodzinnym opóźnieniem spowodowanym nieznanymi nikomu, poza sądem rzecz jasna, przyczynami.
Mecenas narzekał i narzekał. To na sąd – po części zasłużenie, to na klientów, to na rzeczywistość, gdzie „prawdziwe” sprawy kryminalne już się prawie nie toczą. „Prawdziwych przestępców już nie ma” – utyskiwał.