– Polacy ponownie zaczęli wyjeżdżać do pracy za granicę, od kilku tygodni widzimy tu wyraźny wzrost – twierdzi Iwona Szmitkowska, prezes Stowarzyszenia Agencji Zatrudnienia i prezes Work Service. Jak dodaje, o ile jeszcze w ubiegłym roku zrekrutowanie odpowiedniej liczby osób do prostych prac fizycznych np. przy zbiorach za granicą było dla agencji nie lada wyzwaniem, o tyle teraz pozyskanie kandydatów jest dużo łatwiejsze. – Ich oczekiwania są bardziej wyważone, a rekrutacja trwa krócej – dodaje prezes SAZ.
Czytaj także: Nie nauczyciele, a Ukraińcy zbiorą polskie truskawki
Wzrost popularności saksów pokazuje także przeprowadzony przed kilkoma dniami sondaż portalu OLX.pl, który „Rzeczpospolita" opisuje jako pierwsza. Według niego prawie 17 proc. kandydatów do pracy sezonowej jest obecnie zainteresowanych wyjazdem za granicę (to ponadtrzykrotnie więcej niż w poprzedniej edycji sondażu w 2017 r.). Wśród mężczyzn, którzy mają największe szanse na dobre zarobki przy pracach fizycznych, gotowość do wyjazdu deklaruje prawie co czwarty.
Najchętniej za Odrę
– Chętnych do pracy sezonowej za granicą jest teraz o 15–20 proc. więcej niż przed rokiem. Możliwość zarobienia 1200–1300, a z nadgodzinami nawet do 2000 euro netto miesięcznie to atrakcyjna alternatywa dla pracy sezonowej w kraju – ocenia Paweł Fecko, wiceprezes agencji zatrudnienia IPF Global, która wysyła pracowników do Niemiec, Francji i Holandii. Według niego ten wzrost zainteresowania saksami na Zachodzie był jeszcze bardziej widoczny w maju, a więc po tym jak w kwietniu fala zwolnień znacznie zwiększyła stopę bezrobocia (do 5,8 proc. z 5,4 proc. w marcu).