– W branży mięsnej pryszczyca wywołuje przerażenie, bo ta choroba nie jest jak afrykański pomór świń, ona jest po stokroć razy gorsza. Dlaczego? Bo pryszczyca jest wysoce zjadliwa, przenosi się drogą kropelkową, można ją przenieść też na odzieży – wyjaśnia Jacek Strzelecki, prezes Związku Polskie Mięso. Analitycy rynku także przyznają, że to jest o wiele większe zagrożenie niż ASF i ptasia grypa razem wzięte. Dawno nie było tylu zagrożeń chorobami zwierząt, odkąd w tym roku do wirusa afrykańskiego pomoru świń (ASF), który krąży po Polsce od 2016 r., i do częstych ataków ptasiej grypy dołączyło zagrożenie pryszczycą, której w Polsce nie było od ponad pół wieku.
Branża mięsna modli się, by tak zostało, bo gdy pojawia się pryszczyca, choroba zwierząt parzystokopytnych, czyli bydła, świń, owiec i kóz, przynosi ze sobą ogromne straty i strach. Wymusza likwidacje całych stad zwierząt i zamyka rynki eksportowe. Do tego wirus bardzo łatwo się roznosi, nawet z wiatrem. To tłumaczy, dlaczego błyskawicznie w stan gotowości zostały postawione polskie służby, a sztab kryzysowy powołany w Ministerstwie Rolnictwa wydawał komunikaty nawet w poniedziałek wielkanocny.
W Polsce nie ma pryszczycy. Dzisiaj
Pryszczycy w Polsce nie ma od 1971 r. To stan z wtorku 22 kwietnia. Służby pracują gorączkowo, bo wirus od stycznia w niewyjaśniony dotąd sposób krąży wokół Polski. Na początku roku na pryszczycę padły dwa bawoły wodne w Niemczech, blisko naszej granicy. Potem z RFN choroba ta przeniosła się na… Węgry, gdzie potwierdzono pięć ognisk, a następnie na Słowację – która odnotowała sześć gospodarstw nią dotkniętych, z których pięć znajduje się w pobliżu granicy węgierskiej, a jedno w Plavecký Štvrtok, na zachodzie tego kraju. Ostatnie ognisko wykryto na Węgrzech 17 kwietnia, zlikwidowano tam całe stado.
Polska już zakazała importu mięsa i mleka z tych państw. Ponieważ u nas nie ma obecnie ognisk pryszczycy, resort rolnictwa nie widzi powodu do wprowadzenia w Polsce stanu wyjątkowego. Zaalarmowane są jednak kraje ościenne, a Wielka Brytania, która na początku XX wieku przeżyła pryszczycę i ciągle pamięta 8 mld funtów strat, wstrzymała eksport mięsa nie tylko ze Słowacji, ale też z sąsiadującej z nią Austrii. Zakazała nawet turystom przywożenia wędlin i innych produktów zwierzęcych.