Racja stanu ponad uśmiechy

PO chce, aby w dyplomacji było więcej uśmiechów. To ważne, ale więcej znaczą konkretne wyniki – mówi pisowski wiceszef MSZ, Paweł Kowal, w rozmowie z Wojciechem Lorenzem

Aktualizacja: 22.11.2007 04:30 Publikacja: 22.11.2007 01:47

Racja stanu ponad uśmiechy

Foto: Rzeczpospolita

Rz: Obawia się pan o kształt polityki zagranicznej nowego rządu? Wracają do władzy ludzie z tzw. korporacji Geremka, absolwenci akademii dyplomatycznej w Moskwie...

Jeśli chodzi o kadry, to po 1989 roku przyszło do dyplomacji wiele doświadczonych osób i nie ma co generalizować, bo można kogoś niepotrzebnie urazić. Dyrektorem generalnym służby zagranicznej został akurat Rafał Wiśniewski, do niedawna wiceminister w rządzie PiS. Na inne decyzje poczekajmy. Naprawdę obawiam się, że w nowej polityce zagranicznej forma będzie dominować nad treścią. Na razie i komentatorzy, i politycy zapowiadają, że ma być milej, że pojawi się więcej uśmiechów. To wszystko jest oczywiście ważne, ale w polityce zagranicznej największe znaczenie mają polska racja stanu, interesy i konkretne osiągnięcia. Jeżeli nie zanotujemy osiągnięć, będę bardzo krytyczny. Obawiam się też, że w polityce europejskiej zacznie się bal maskowy, podczas którego będziemy tańczyć kontredanse, założywszy uśmiechniętą maskę, a interesy będą się decydowały w procedurach i konkretnych działaniach, w których nie weźmiemy udziału. Obawiam się też, że strategiczne decyzje będą podejmowane wyłącznie na podstawie wyników badania opinii publicznej.

Pierwsze starcie nowego rządu i poprzedniej ekipy miało miejsce na tle Karty praw podstawowych. Czy to dobrze, że Karta urosła do jednej z najważniejszych dla Polski spraw w polityce zagranicznej?

Najważniejsze w tej sprawie jest, że obecny kształt traktatu reformującego został już zaakceptowany przez prezydenta i MSZ. Jednym ze sprawdzianów polskiej wiarygodności na arenie międzynarodowej jest dotrzymywanie umów i konsekwencja. Kwestionowanie ciągłości w polityce zagranicznej dzisiaj bardzo osłabia pozycję Polski w Unii Europejskiej. Gdyby Karta nie budziła poważnych wątpliwości, nie dyskutowalibyśmy o niej i – na przykład – przewodniczący Parlamentu Europejskiego Hans-Gert Poettering nie obiecywałby na jej podstawie Niemcom realizacji prawa do stron ojczystych.

PiS też nie przejmowało się ciągłością w polityce zagranicznej.

Nie mam takiego wrażenia. W najważniejszych dyskusjach o nowym traktacie PiS i PO miały zdania zbliżone. Także wtedy, gdy premier Marek Belka, który nie dysponował większością parlamentarną, podpisał zły traktat konstytucyjny, który później nie z naszej winy nie został ratyfikowany. Później reprezentanci Platformy kilkakrotnie używali polityki zagranicznej do wewnętrznej walki politycznej. Ale nie przypominam sobie, aby w ciągu ostatnich 15 lat nowy rząd odciął się radykalnie od działań poprzedniej ekipy na arenie międzynarodowej.

W jakich obszarach przede wszystkim polityka powinna być pana zdaniem kontynuowana?

We wszystkich kluczowych. Polska musi mieć zapewnione bezpieczeństwo energetyczne. Działania w tej sprawie muszą być prowadzone zarówno na kierunku północnym, jak i południowym. Należy także zwiększać gwarancje bezpieczeństwa wynikające z naszego członkostwa w NATO i sojuszu z USA. Dlatego trzeba prowadzić aktywną politykę amerykańską. Bardzo ważne jest, abyśmy nie przeciwstawiali tej polityki naszym relacjom z Unią Europejską. Nie ma sprzeczności między tymi relacjami. A dzisiaj w wielu wypowiedziach, które mają przynieść popularność rządowi PO – PSL, słyszę, że zacieśnianie współpracy w Europie odbędzie się kosztem Ameryki. Taki ton może się okazać niebezpieczny. Potrzebne jest aktywne zaangażowanie na Wschodzie, nieograniczające się jedynie do Ukrainy, ale uwzględniające dzisiejszą politykę wschodnią Unii Europejskiej, czyli sięgające krajów południowego Kaukazu i Azji Środkowej. W stosunkach z Unią Europejską konieczny jest język konkretu. I niezwykle ważne, by „nowy realizm” obowiązywał w stosunkach z Rosją. Zasługują bowiem na to, aby je traktować jako strategiczne, i na pewno z czasem się poprawią. Zresztą dzisiaj wcale nie są takie złe, jak się chce przedstawić opinii publicznej. Ale odchodzenie od realistycznej polityki byłoby dla Polski bardzo niekorzystne.

Na czym ten „nowy realizm” ma polegać?

Od Rosji należy zdecydowanie oczekiwać, by wszystkich członków UE tratowała jednakowo, by politycy rosyjscy powstrzymywali się od nacisku ekonomicznego na inne kraje, by standardy, jakich oczekujemy od Rosji w sprawie wolności mediów czy praw człowieka, były takie same dla niej jak dla innych państw.

A polityka wobec Stanów Zjednoczonych nie powinna być bardziej realistyczna?

Ta polityka jest najbardziej realistyczna w historii. Jeśli dzisiaj ktoś prezentuje sojusz ze Stanami Zjednoczonymi jako sojusz nieefektywny, to pytam, który jest bardziej efektywny? Nie wszystko da się wprost przeliczyć na dolary.

Czy poprawa relacji z Niemcami pomoże w załatwieniu najbardziej drażliwych spraw i zamknięciu raz na zawsze kwestii roszczeń niemieckich wypędzonych?

Dużo zależy od samych Niemiec. Było wiele dobrej woli ze strony Polski, ale wiele spraw nie zostało rozwiązanych. Pozostaje pytanie, jak Niemcy będą się zachowywały, jeśli chodzi o pełną realizację naszego traktatu. Trzeba też obserwować, jaki będzie dalszy rozwój wydarzeń dotyczących Centrum przeciwko Wypędzeniom i czy będą kolejne próby rewizji historii. Doradzam rozliczanie polityki wobec Niemiec w oparciu o konkrety. Stanowczo nie zgadzam się jednak na negatywną ocenę stosunków polsko-niemieckich w ostatnich dwóch latach. Podkreślam dobre osobiste relacje prezydentów i lepsze, niż niektórzy chcieliby to widzieć, relacje z panią kanclerz Angelą Merkel. To muszą być stosunki partnerskie, ale za to, żeby takie były, muszą odpowiadać obie strony. To pytanie jest więc częściowo także do strony niemieckiej.

Poprzednia szefowa MSZ Anna Fotyga miała komfortową sytuację, bo mogła liczyć na poparcie prezydenta. Radosław Sikorski będzie w trudniejszym położeniu. Nie zaszkodzi to naszym interesom na arenie międzynarodowej?

Nie należy tyle mówić o tym, kto kogo lubi, a kogo nie lubi. Politycy będący na tak poważnych stanowiskach na pewno znajdą wspólny język dla realizacji polskiej racji stanu.

Rz: Obawia się pan o kształt polityki zagranicznej nowego rządu? Wracają do władzy ludzie z tzw. korporacji Geremka, absolwenci akademii dyplomatycznej w Moskwie...

Jeśli chodzi o kadry, to po 1989 roku przyszło do dyplomacji wiele doświadczonych osób i nie ma co generalizować, bo można kogoś niepotrzebnie urazić. Dyrektorem generalnym służby zagranicznej został akurat Rafał Wiśniewski, do niedawna wiceminister w rządzie PiS. Na inne decyzje poczekajmy. Naprawdę obawiam się, że w nowej polityce zagranicznej forma będzie dominować nad treścią. Na razie i komentatorzy, i politycy zapowiadają, że ma być milej, że pojawi się więcej uśmiechów. To wszystko jest oczywiście ważne, ale w polityce zagranicznej największe znaczenie mają polska racja stanu, interesy i konkretne osiągnięcia. Jeżeli nie zanotujemy osiągnięć, będę bardzo krytyczny. Obawiam się też, że w polityce europejskiej zacznie się bal maskowy, podczas którego będziemy tańczyć kontredanse, założywszy uśmiechniętą maskę, a interesy będą się decydowały w procedurach i konkretnych działaniach, w których nie weźmiemy udziału. Obawiam się też, że strategiczne decyzje będą podejmowane wyłącznie na podstawie wyników badania opinii publicznej.

Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości