Czym dla chrześcijan jest ciało świętego, które wystawiane jest do publicznej czci? Czy to tylko pamiątka, przypomnienie czy też coś więcej?
Żeby dobrze zrozumieć, czym są dla chrześcijan relikwie – bo o to przecież chodzi – trzeba cofnąć się do początków kultu ciał zmarłych, czyli do początków historii Kościoła. Pierwsi chrześcijanie szacunkiem otaczali zwłoki męczenników, zbierali ich szczątki z aren i przenosili w miejsca, gdzie później sprawowano Eucharystię, oczekując na powtórne przyjście Jezusa Chrystusa. Dzięki obecności relikwii świętowanie Eucharystii otrzymywało eschatologiczne ukierunkowanie i historyczny wymiar. Ludzie oczekiwali bowiem na powtórne przyjście Pana wraz z tymi, którzy poprzedzili ich na drodze wiary, którzy złożyli najwyższą ofiarę, a jednocześnie byli bliscy wspólnocie, byli do niedawna jej częścią. Gdy z czasem powymierali ci, którzy osobiście znali otaczanych czcią świadków, zmieniła się nieco rola relikwii. Fizyczna ich obecność ma pogłębiać naszą świadomość, że odprawiając liturgię, nie jesteśmy sami: do modlącej się razem wspólnoty należy także jej część niewidzialna. Święta część.
Na chrześcijańskim Wschodzie kult ciała zmarłych uważanych za świętych był dość ściśle powiązany z przekonaniem, że jeśli świętymi stali się oni sami, to także zmianie podlegała ich cielesność. Zwłoki świętego nie powinny się rozkładać, a ich nienaruszony stan jest niekiedy nawet dowodem przy prawosławnych wyniesieniach na ołtarze. Czy ślady podobnego myślenia można znaleźć na łacińskim Zachodzie?
Każdy, kto był w kijowskiej Ławrze Peczerskiej, przeżył zapewne metafizyczny dreszcz, widząc tłumy całujące trumny ze zwłokami mnichów, którzy umarli wieki temu w opinii świętości. Dla człowieka Zachodu szacunek dla umarłego ciała wyraża się w bardziej powściągliwej formie. To samo można powiedzieć o stosunku do cielesnych dowodów świętości, o których często mówi się w przypadku prawosławia. Na Zachodzie ten wątek teologiczny jest obecny słabiej, ale nie jest jej obcy. Wystarczy przypomnieć kult relikwii czy opowieści o cudownym zapachu otaczającym zwłoki świętych. Są one przecież dowodem na to, że ludzie oczekiwali jakiegoś wyrazu świętości także na poziomie czysto materialnym.
Oczekiwali czy doświadczali? Czy opowieści, o których ojciec wspomniał, to tylko legendy czy też świadectwa autentycznych zdarzeń?
Nie da się dziś zweryfikować większości opowieści, do których się odwołujemy. Zdarzenia autentyczne, które zapewne legły u podstaw pierwszych przekazów, stały się toposem, wzorcem opowieści o świętych, chętnie powtarzanym przez hagiografów. Nie można jednak zakładać z góry, że wszystko to wymysły. Nie brak przecież i dziś świadectw nadzwyczajnych darów, które – jak choćby w wypadku ojca Pio – trudno wytłumaczyć, a których świadkami jest wciąż wiele żyjących wśród nas osób.