[b]Rz: Stojąc w Lublinie naprzeciwko prezydenta Ukrainy i hierarchów kościelnych, z prymasem Polski kardynałem Józefem Glempem na czele, krzyczał ksiądz: „Hańba!”. Czy takie zachowanie przystoi katolickiemu duchownemu?[/b]
[b]Ks. Isakowicz-Zaleski:[/b] A co dało pisanie listów do Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, prezydenta Lecha Kaczyńskiego czy władz KUL? Nic. Żadnego odzewu, żadnej odpowiedzi, żadnych rozmów. Czas biegnie, ludzie umierają i za chwilę nie będzie komu pisać tych listów, apeli. W sprawie Kresowian i ofiar OUN-UPA elity polityczna i kościelna pokazały butę i potężny mur obojętności. Mój ojciec napisał w pamiętniku, że Kresowian zabito dwa razy: najpierw siekierą, potem zapomnieniem. Dlatego moim obowiązkiem moralnym było protestować. To był krzyk rozpaczy i prośba o to, bym wreszcie mógł postawić krzyż na grobach krewnych zamordowanych przez ukraińskich nacjonalistów.
[b]Podczas dwudniowego protestu w Lublinie wielokrotnie użył ksiądz mocnych słów pod adresem Wiktora Juszczenki i władz KUL. Czy nie było innego sposobu na wyrażenie swojego stanowiska?[/b]
Ale my wielokrotnie zabiegaliśmy o spokojną i rzeczową rozmowę. Tylko nikt nie chciał z nami rozmawiać, byliśmy lekceważeni. Traktowano nas, jakbyśmy byli śmieciami. Poza tym forma protestu pomogła nam przebić się do mediów. Dzięki temu głos kilkunastu protestujących i kilkunastu tysięcy tych, którzy podpisali protest do władz KUL, został usłyszany w całym kraju. Innym pozytywnym efektem był faks, jaki po pierwszym dniu protestu otrzymaliśmy z Kancelarii Prezydenta. Poinformowano nas, że prezydent Kaczyński obejmie patronat nad zjazdem Kresowian na Jasnej Górze. Wcześniej nie chciał patronować uroczystościom wołyńskim w Warszawie.
[b]Kiedy członkowie władz KUL przybyli na uroczystość, jeden z przedstawicieli uczelni odwrócił się w stronę protestujących i pogroził księdzu palcem. Jak ksiądz odebrał ten gest?[/b]