Dostają "kasę" tam, gdzie inni "padają". I dostają ją nawet na takie pozycje, które - patrząc na temat - nie tylko takiego wsparcia nie potrzebują, ale wręcz powinny być wysoce dochodowe i same wspierać innych. I dostają tej kasy więcej niż uznane markowe masowe przedsięwzięcia albo tam gdzie innym by się nawet nie śniło, że ową kasę na ich projekt można by dostać - pisze Zagłoba.
Bloger podaje konkretne przykłady:
Kto by wpadł na pomysł, że dotację na kręcenie filmu o Władysławie Bartoszewskim można uzyskać z Ministerstwie Obrony Narodowej w ramach "zadań publicznych w zakresie obronności"? A tu okazuje się, iż 18.04.2011 r. tej fundacji Departament Wychowania i Promocji Obroności MON przyznał dotację na projekt: Produkcja filmu biograficzno-dokumentalnego "Bartoszewski. Droga" i to w całkiem sporej wysokości, bo aż 40 tysięcy złotych.
Inne przykłady są równie interesujące.
Kolejny przykład zarówno dotacji, jak i jej wysokość, zmusza do zastanowienia się nad kondycją mecenatu środków publiczynych i sposobu dysponowania nimi - pisze bloger. - Bo wspominana Fundacja w ramach jednego z programów Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego ("Wydarzenia artystyczne" Priorytet 4 (Literatura), którym zarządza Instytut Książki, dostała aż 88 tysięcy złotych na pozycję: „Redaktor Kozłowski”. Księga biograficzno-jubileuszowa". Czyli na publikację, która z racji postaci której jest poświęcona, powinna być dochodowa. I w dodatku "podziw" budzi wysokość tej dotacji.