– W Platformie nie muszą już przykładać ręki do demontażu partii Grzegorza Napieralskiego, co groziłoby zresztą stratami na prawym skrzydle – uważa socjolog Jarosław Flis.
Dla Donalda Tuska najgorszy scenariusz, jaki mógłby się wydarzyć po wyborach, to konieczność koalicji z SLD. Z Napieralskim jako wicepremierem ds. technologii różnych, czyli żadnych, jak ironicznie mówią politycy PO.
Swoim współpracownikom premier postawił jasne zadanie: róbcie tak, byśmy nie musieli współtworzyć rządu z Sojuszem. Apel był tym ważniejszy, że marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna i jego ludzie na koalicję z SLD patrzyli przychylnym okiem, wietrząc w tym polityczną szansę.
Panna, która zbrzydła
Bardzo wiele wskazuje jednak na to, że SLD uzyska kiepski wynik. Na pewno gorszy niż 14 proc. Napieralskiego w wyborach prezydenckich, a być może, jak na to wskazują ostatnie sondaże, tylko jednocyfrowy.
To, co powszechnie jest uważane za przyczynę, czyli błąd za błędem przy układaniu list kandydatów do parlamentu, jest skutkiem działalności Napieralskiego. A nie przyczyną.