Jakimi motywami kierują się Donald Tusk i Radosław Sikorski, którzy wyraźnie nie chcą tego rozdziału?
Nie wiem, ile w tym partyjnej zawziętości, a ile zwycięstwa minimalizmu rządowej biurokracji. Kiedyś myślałem, że przeważa to pierwsze: nie chce się kompromisu z opozycją. Ale wypowiedzi ministra Sikorskiego ujawniają merytoryczną niezgodę na te rozwiązania. Na przykład na upublicznienie polityki zagranicznej. W Niemczech czy we Francji polityka europejska jest polityką państwową. U nas polityką biurokratyczno-rządową, którą chowa się przed opinią publiczną.
To poważny zarzut.
Niektórzy posłowie PO mówią to wprost. Przedstawiają na przykład kontrolę prewencyjną umów międzynarodowych jako blokowanie polityki europejskiej przez opozycję. A przecież chodzi o wzmocnienie Trybunału Konstytucyjnego. Rządowi eksperci reagowali nerwowo na to, co istnieje we Francji i w Niemczech: na prawo opozycji do skarżenia aktów Unii Europejskiej do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. To prawo zwiększa demokrację, ale też czyni z polityki europejskiej przedsięwzięcie państwowe. Każdy ważny odłam opinii publicznej ma prawo do wyrażenia swojego stanowiska. A ze strony rządowej padają frazesy o bezkolizyjnej, bezpiecznej obecności w Unii. Mam wrażenie, że dla MSZ wszystko jest ryzykiem.
Pewien ważny polityk rządowy tłumaczył mi sprzeciw rządu wobec kolejnego ważnego przepisu tego rozdziału, tak zwanej kładki. Zmiany w ustroju Unii Europejskiej miałyby być dodatkowo zatwierdzane przez parlament i prezydenta. To wiąże ręce rządowi, czyni go niewiarygodnym wobec europejskich partnerów, twierdził ów przedstawiciel rządu.
Ależ polityka europejska nie jest monopolem rządu, zwłaszcza gdy chodzi o ustrój Unii. To nie ryzyko, lecz szansa. Rząd mający poparcie parlamentu, nawet nie opozycji, ale większości, ma też silniejszą pozycję negocjacyjną. Narasta we mnie przekonanie, że MSZ boi się aktywnej polityki europejskiej, bo na taką go nie stać. Polityki pozbawionej ambicji bezpieczniej nie poddawać upublicznieniu i kontroli. Po co rządowi debata przed decyzją? Ale polityki europejskiej nie można robić po kryjomu. A oni nawet dobrze zredagowaną interpelację parlamentarną traktują jako zagrożenie.