Dwa lata rządów Orbana i Fideszu

Instytucje międzynarodowe pomogą uratować finanse Węgier tylko za cenę rezygnacji z niezależnej polityki

Aktualizacja: 13.05.2012 22:11 Publikacja: 13.05.2012 22:08

Dwa lata rządów Orbana i Fideszu

Foto: ROL

Po dwóch la­tach spra­wo­wa­nia rzą­dów przez Vik­to­ra Orbá­na Wę­grzy swo­je­go pre­mie­ra al­bo uwiel­bia­ją, al­bo nie­na­wi­dzą. Dla le­wi­cy jest strasznym „vik­ta­to­rem", któ­ry bez­względ­nie wy­ko­rzy­stu­je uzy­ska­ną w wy­borach z kwiet­nia 2010 r. ­więk­szość dwóch trze­cich gło­sów w par­la­men­cie. Pra­wi­ca – wręcz prze­ciw­nie – uzna­je go za ostat­nią na­dzie­ję kra­ju wy­nisz­czo­ne­go przez ośmio­let­nie nie­udol­ne i sko­rum­po­wa­ne rzą­dy so­cja­li­stów i za po­li­ty­ka, któ­ry przy­wra­ca Wę­grom utra­co­ną du­mę na­ro­do­wą.

Pół­me­tek rzą­dów Fi­de­szu mi­nął bez me­dial­nych fa­jer­wer­ków. Naj­waż­niej­sze in­for­ma­cje dnia do­ty­czą dziś pro­ble­mów bu­dże­tu i ne­go­cja­cji z UE i MFW. Ich po­stęp nie od­po­wia­da naj­wy­raź­niej pre­mie­ro­wi, sko­ro w trakcie ubie­gło­ty­go­dnio­wej re­kon­struk­cji rzą­du zwol­nił głów­ne­go ne­go­cja­to­ra, mi­ni­stra bez te­ki Tamása Fel­le­gie­go, któ­re­go za­stą­pił do­tych­cza­so­wy szef ga­bi­ne­tu pre­mie­ra Mihály Var­ga. Wę­gier­ska go­spo­dar­ka buk­su­je i nikt nie pa­mię­ta już ze­szło­rocz­nych opty­mi­stycz­nych za­po­wie­dzi wzro­stu do­cho­du na­ro­do­we­go. Po pierw­szym kwar­ta­le te­go ro­ku już wi­dać, że re­ce­sji ra­czej nie da się unik­nąć, a suk­ce­sem bę­dzie utrzy­ma­nie jej na po­zio­mie 0,5 proc. Za­dłu­że­nie pań­stwa mi­mo dra­koń­skich oszczęd­no­ści i naj­wyż­sze­go w Eu­ro­pie po­zio­mu po­dat­ków (VAT pod­nie­sio­no do 27 proc.) upar­cie utrzy­mu­je się na po­zio­mie ok. 80 proc. PKB. Rząd do­cho­dów bu­dże­tu szu­ka w pod­no­sze­niu po­dat­ków od kon­sump­cji. Naj­now­szym po­my­słem jest wpro­wa­dze­nie po­dat­ku od roz­mów te­le­fo­nicz­nych.

In­sty­tu­cje mię­dzy­na­ro­do­we przy­zna­ją, że dra­koń­ska ku­ra­cja od­chu­dza­ją­ca przy­no­si efek­ty, i skłon­ne są do po­mo­cy, ale sta­wia­ją twar­de wa­run­ki do­ty­czą­ce cof­nię­cia nie­któ­rych za­pi­sów pra­wo­daw­stwa. Ko­mi­sja Eu­ro­pej­ska, któ­ra in­ge­ro­wa­ła już w wę­gier­ską usta­wę me­dial­ną i na­dal pro­te­stu­je prze­ciw­ko wy­sy­ła­niu sę­dziów na wcze­śniej­sze eme­ry­tu­ry, oskar­ża rząd o na­ru­sza­nie nie­za­leż­no­ści ban­ku cen­tral­ne­go al­bo rzecz­ni­ka ochro­ny da­nych oso­bo­wych.

Pro­ble­mem wę­gier­skich kon­ser­wa­ty­stów jest po­li­tycz­ne osa­mot­nie­nie. Vik­tor Orbán ni­gdy nie miał na Za­cho­dzie wie­lu so­jusz­ni­ków i po­li­tycz­nych przy­ja­ciół (do tych ostat­nich za­li­czał by­łe­go pre­mie­ra Ba­wa­rii Ed­mun­da Sto­ibe­ra). To praw­da, że w Par­la­men­cie Eu­ro­pej­skim Fi­desz na­le­ży do Eu­ro­pej­skiej Par­tii Lu­do­wej (EPP), ale na­wet w ra­mach tej frak­cji po­zo­sta­je nie­co na ubo­czu.

Po­zy­cji Wę­gier nie po­pra­wia otwar­ta nie­chęć więk­szo­ści za­chod­nio­eu­ro­pej­skich me­diów uka­zu­ją­cych pań­stwo kie­ro­wa­ne przez Fi­desz wręcz ja­ko osto­ję agre­syw­ne­go, kon­ser­wa­tyw­ne­go na­cjo­na­li­zmu. Pi­sząc o dwu­let­nich do­ko­na­niach rzą­du Orbána, ko­men­ta­tor nie­miec­kie­go „Spie­gla" na­pi­sał, że Wę­grom za­gra­ża krach fi­nan­so­wy, go­spo­dar­ka sta­cza się, spo­łe­czeń­stwo jest głę­bo­ko po­dzie­lo­ne, „jesz­cze ni­gdy ża­den kraj unij­ny nie był tak osa­mot­nio­ny". W tej oce­nie moż­na zna­leźć spo­rą daw­kę le­wi­co­wej nie­chę­ci, któ­rej ofia­rą padł wi­ze­ru­nek rzą­dzą­cych w Bu­da­pesz­cie kon­ser­wa­ty­stów. Za­chod­nie me­dia li­be­ral­ne i le­wi­co­we czę­sto bez­kry­tycz­nie przy­ta­cza­ją opi­nie wal­czą­cej z Orbánem opo­zy­cji, któ­ra od­są­dza go od czci i wia­ry. Nie­daw­no ne­stor­ka le­wi­co­wej fi­lo­zo­fii wę­gier­skiej Ágnes Hel­ler stwier­dzi­ła wręcz, że w jej oj­czyź­nie „pa­nu­je fa­szyzm".

Nie­daw­ne groź­by uka­ra­nia Bu­da­pesz­tu za nie­do­trzy­ma­nie dys­cy­pli­ny fi­nan­so­wej ode­bra­niem bli­sko pół mi­liar­da eu­ro z fun­du­szu spój­no­ści, pod­czas gdy Hisz­pa­nii ze­zwo­lo­no na bez­kar­ne prze­kro­cze­nie do­zwo­lo­ne­go de­fi­cy­tu, po­ka­zu­je wy­raź­nie, że Eu­ro­pa sto­su­je po­dwój­ne stan­dar­dy. Nie bez ra­cji eu­ro­po­sło­wie Fi­de­szu twier­dzą, że zmia­ny w usta­wo­daw­stwie żad­ne­go kra­ju unij­ne­go nie by­ły tak prze­świe­tla­ne jak w przy­pad­ku Wę­gier. Co wię­cej, np. po­dob­ne do wę­gier­skich za­pi­sy w usta­wo­daw­stwie in­nych państw nie wy­wo­ła­ły re­ak­cji Ko­mi­sji Eu­ro­pej­skiej.

Tym­cza­sem ze­wnętrz­ne na­ci­ski zda­ją się tyl­ko utrwa­lać de­ter­mi­na­cję wę­gier­skie­go pre­mie­ra. Umac­nia go tak­że wciąż wy­so­kie po­par­cie wy­bor­ców i brak po­waż­nych kon­ku­ren­tów. Wę­grzy wciąż pa­mię­ta­ją o hi­sto­rycz­nej kom­pro­mi­ta­cji post­ko­mu­ni­stów, a po­ja­wia­ją­ce się no­we si­ły po­li­tycz­ne (kse­no­fo­bicz­ny, po­pu­li­stycz­ny Job­bik al­bo eklek­tycz­ne ugru­po­wa­nie Po­li­ty­ka Mo­że Być In­na) są zde­cy­do­wa­nie zbyt sła­be.

Z punk­tu wi­dze­nia wę­gier­skiej pra­wi­cy ostat­nie la­ta by­ły jed­nak okre­sem uda­nej kon­so­li­da­cji. Fi­desz pod kie­row­nic­twem Orbána sku­tecz­nie prze­szedł na po­zy­cje no­wo­cze­sne­go kon­ser­wa­ty­zmu, do cze­go nie by­ło zdol­ne prze­wo­dzą­ce prawicy w latach 90. Wę­gier­skie Fo­rum De­mo­kra­tycz­ne. Fi­desz wy­two­rzył wła­sną, sze­ro­ką ba­zę spo­łecz­ną i prze­ko­nał spo­łe­czeń­stwo, że jest je­dy­ną si­łą zdol­ną do wy­pro­wa­dze­nia kra­ju z za­pa­ści.

Dal­sza wia­ry­god­ność Orbá-na za­le­ży od te­go, czy w dru­giej po­ło­wie swo­jej ka­den­cji zdo­ła naprawić gospodarkę. Głę­bo­kie zmia­ny pra­wa (w cią­gu dwóch lat par­la­ment za­twier­dził 360 ustaw, łącz­nie z no­wą kon­sty­tu­cją), roz­li­cze­nie win­nych ko­rup­cji i prze­bu­do­wa apa­ra­tu wła­dzy już się do­ko­nu­ją. Znacz­nie trud­niej­sze bę­dzie po­wstrzy­ma­nie osu­wa­nia się go­spo­dar­ki, po­pra­wa stan­dar­du ży­cia oby­wa­te­li i przy­wró­ce­nie sta­bil­no­ści fi­nan­sów pań­stwa, bo bez te­go pro­mo­wa­nie war­to­ści na­ro­do­wych i ro­dzin­nych – na­wet je­śli do­brze od­bie­ra­ne przez więk­szość wy­bor­ców prawicy – mo­że nie wy­star­czyć.

Po dwóch la­tach spra­wo­wa­nia rzą­dów przez Vik­to­ra Orbá­na Wę­grzy swo­je­go pre­mie­ra al­bo uwiel­bia­ją, al­bo nie­na­wi­dzą. Dla le­wi­cy jest strasznym „vik­ta­to­rem", któ­ry bez­względ­nie wy­ko­rzy­stu­je uzy­ska­ną w wy­borach z kwiet­nia 2010 r. ­więk­szość dwóch trze­cich gło­sów w par­la­men­cie. Pra­wi­ca – wręcz prze­ciw­nie – uzna­je go za ostat­nią na­dzie­ję kra­ju wy­nisz­czo­ne­go przez ośmio­let­nie nie­udol­ne i sko­rum­po­wa­ne rzą­dy so­cja­li­stów i za po­li­ty­ka, któ­ry przy­wra­ca Wę­grom utra­co­ną du­mę na­ro­do­wą.

Pozostało 91% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości