Rotmistrz jest jak sztandar

Obok rotmistrza Pileckiego jest wiele innych postaci, które powinniśmy odkryć dla opinii publicznej. W tym samym miesiącu, co Pilecki, zamordowani zostali ostatni komendant NSZ płk Stanisław Kasznica i jego zastępca Lech Neyman – przypomina historyk w rozmowie z Michałem Płocińskim

Publikacja: 21.01.2013 18:18

Jan Żaryn również został członkiem Obywatelskiej Komisji Etyki Mediów

Jan Żaryn również został członkiem Obywatelskiej Komisji Etyki Mediów

Foto: Fotorzepa, dp Dominik Pisarek

Red

Poszukiwanie szczątków Witolda Pileckiego odbija się szerokim echem w debacie publicznej. Dlaczego postać rotmistrza tak bardzo pobudza naszą wyobraźnię?



Ponieważ jest on uosobieniem wartości istotnych dla naszej historii: ziemianin z zasłużonej rodziny o insurekcyjnych doświadczeniach, walczył o odrodzenie Polski na północno-wschodnich kresach, a w dwudziestoleciu międzywojennym gospodarnie zarządzał rodzinnym majątkiem. Oczywiście w jego bogatym życiorysie najważniejsze wydarzenia rozgrywają się dopiero po 1939 r. Najpierw dobrowolnie daje się pojmać Niemcom i pozwala zamknąć się w obozie koncentracyjnym w Auschwitz po to, by przekazać innym wiedzę na temat nieludzkiej machiny zbrodniczej III Rzeszy. Zakłada w obozie konspirację wojskową, a potem ucieka z Auschwitz. Jest więc symbolem polskiej martyrologii czasów II wojny światowej.



Symbolem polskiej brawury?

Ale brawury połączonej z bardzo dobrze zorganizowanym i racjonalnie podjętym zobowiązaniem wobec władz polskich na uchodźstwie. Bo do Auschwitz Witold Pilecki nie trafia tylko przez własne widzimisię, lecz w ramach zorganizowanej operacji. Rotmistrz w czasie wojny był podwójnie zakonspirowany, bo był również w organizacji „NIE”, na której czele stał generał Fieldorf „Nil”. Zadaniem tej kadrowej organizacji, powstałej w 1943 roku, było kontynuowanie walki o niepodległość po wkroczeniu do Polski Armii Czerwonej. Pilecki brał później udział w powstaniu warszawskim. Walczył w bardzo ciężkich starciach w rejonie Alei Jerozolimskich i Żelaznej.



Piękny życiorys, w sumie już starcza na wybitnego bohatera...



A to dopiero część jego heroizmu. Po wojnie rotmistrz nie będzie chciał zostać za granicą u generała Andersa i tzw. szlakiem Konrada – drogą kurierską, którą przetarł Jerzy Kozarzewski, pseudonim „Konrad” – wrócił do kraju. Kończy się to śledztwem, haniebnymi oskarżeniami i wyrokiem śmierci, który ostatecznie zostaje wykonany w maju 1948 r. Właśnie ten ostatni etap życia rotmistrza jest takim olbrzymim krzykiem narodu polskiego, że dzieje się wobec nas olbrzymia niesprawiedliwość. Krzyk ten powinien był się roznieść po całym świecie, a adresowany był do aliantów, bo przecież nie do okupanta i jego pachołków. Jednak egoizm Amerykanów i Anglików wygrał ze sprawiedliwością.


Kiedy, jak nie w okresie niepodległości, mamy honorować naszych najwspanialszych bohaterów


Do 2008 r., czyli do 60. rocznicy mordu na nim, nazwisko Witolda Pileckiego praktycznie nie przebijało się do opinii publicznej. Co się stało, że od paru lat o bohaterstwie rotmistrza zrobiło się tak głośno?



Nie można umniejszać roli dzieci rotmistrza, pana Andrzeja i pani Zofii, którzy po odzyskaniu przez Polskę niepodległości w 1989 r. zawzięcie walczyli o przywrócenie sprawiedliwości dziejowej. To także zasługa IPN, przede wszystkim prezesa Janusza Kurtyki i Jacka Pawłowicza, czyli twórcy albumu o rotmistrzu. Jednak najważniejszym powodem jest chyba to, że polski naród po prostu potrzebował przypomnienia tej postaci. Czasy II wojny światowej zaczęły być pokazywane jako niejednoznaczne i do tego w sposób dla większości Polaków nie do przyjęcia. Nasz naród zaczął być pokazywany przez pryzmat postaw mało heroicznych. Była nam więc potrzebna taka postać-sztandar, która nie dawałaby żadnych możliwości manipulacji historią w jakichkolwiek celach partykularnych. Chodzi o pomniejszanie naszego wkładu w losy wojenne i oczernianie naszej postawy narodowej.



Czyli postać Witolda Pileckiego to symbol jednoznacznego heroizmu narodowego?



Dokładnie tak. A kiedy, jak nie w okresie niepodległości, mamy honorować naszych najwspanialszych bohaterów? Historia Polski pokazuje, że niepodległość nie musi trwać wiecznie. Dlatego też powinniśmy z tego daru korzystać, bo żaden okupant czy też potencjalny okupant za nas tego nie zrobi. Obok rotmistrza Pileckiego jest wiele innych postaci, które powinniśmy odkryć dla opinii publicznej. W tym samym miesiącu, co Pilecki, zamordowani zostali np. ostatni komendant Narodowych Sił Zbrojnych płk Stanisław Kasznica i jego zastępca Lech Neyman. Niedługo IPN i UKSW w ramach serii „W służbie niepodległej”, którą mam zaszczyt prowadzić, wydadzą biografię Lecha Neymana, a w IPN na ukończeniu jest album o płk. Kasznicy. Takich bohaterów jest wielu i powoli, powoli wydobywamy ich z niepamięci.



Poszukiwanie ciała rotmistrza i cała ta otoczka medialna pomagają sprawie?



To wielka zasługa prof. Krzysztofa Szwagrzyka, czyli inicjatora prac ekshumacyjnych na tzw. Łączce na warszawskich Wojskowych Powązkach. Podobnymi metodami udało mu się wcześniej odnaleźć szczątki żołnierzy zrzeszenia Wolność i Niezawisłość na Cmentarzu Osobowickim we Wrocławiu. Takie prace są szalenie istotne i na pewno skłaniają do refleksji.



Prof. Jan Żaryn, historyk z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego

Poszukiwanie szczątków Witolda Pileckiego odbija się szerokim echem w debacie publicznej. Dlaczego postać rotmistrza tak bardzo pobudza naszą wyobraźnię?

Ponieważ jest on uosobieniem wartości istotnych dla naszej historii: ziemianin z zasłużonej rodziny o insurekcyjnych doświadczeniach, walczył o odrodzenie Polski na północno-wschodnich kresach, a w dwudziestoleciu międzywojennym gospodarnie zarządzał rodzinnym majątkiem. Oczywiście w jego bogatym życiorysie najważniejsze wydarzenia rozgrywają się dopiero po 1939 r. Najpierw dobrowolnie daje się pojmać Niemcom i pozwala zamknąć się w obozie koncentracyjnym w Auschwitz po to, by przekazać innym wiedzę na temat nieludzkiej machiny zbrodniczej III Rzeszy. Zakłada w obozie konspirację wojskową, a potem ucieka z Auschwitz. Jest więc symbolem polskiej martyrologii czasów II wojny światowej.

Pozostało 84% artykułu
Publicystyka
Rosja zamyka polski konsulat. Dlaczego akurat w Petersburgu?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Publicystyka
Marek Kozubal: Dlaczego Polacy nie chcą wracać do Polski
Publicystyka
Jacek Nizinkiewicz: PiS robi Nawrockiemu kampanię na tragedii, żeby uderzyć w Trzaskowskiego
Publicystyka
Estera Flieger: „Francji już nie ma”, ale odbudowała katedrę Notre-Dame
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Publicystyka
Trzaskowski zaczyna z impetem. I chce uniknąć błędów z przeszłości