Reklama

Świat szulerów

Jaki jest sens partyjnej walki w Platformie?

Publikacja: 31.10.2013 15:19

Świat szulerów

Foto: Fotorzepa, Robert Gardzin?ski Robert Gardzin?ski

Obserwując toczącą się właśnie krwawą wojnę w Platformie, na myśl przychodzi mi kultowy film Sylwestra Chęcińskiego "Wielki Szu" (choć nie od rzeczy byłby też "Sami swoi" oraz "Kochaj albo rzuć"). Szczególnie zaś jedna scena, w której taksówkarz Jurek - gorliwy entuzjasta pokerowych szwindli - popisuje się przed Szu swoimi karcianymi umiejętnościami.  Pokazuje swoje sztuczki, zaczyna tasować coraz szybciej i szybciej. Wielki Szu patrzy z podziwem i zachęca go "no... dobrze, dobrze, dobrze". Lecz chwilę potem zadaje kluczowe pytanie: "tylko po co?".

To kluczowe - choć pomijane przez większość ludzi śledzących z wypiekami na twarzy kolejne sztuczki, blefy i machinacje w Platformie - pytanie, zadał dziś dziennikarz RMF FM Tomasz Skory, który pisze w felietonie:

Jacyś spoceni faceci nagrywają jeden drugiego, jacyś szczerzy demokraci ujawniają ratujące rzekomo czystość procedur taśmy nie przed, ale po głosowaniu, jacyś krętacze majaczą, że kiedy przed zjazdem mówili o "Jacku" to wcale nie chodziło im o Protasiewicza (a o kogo? Nicholsona?!)...

Wszystko to nawet pouczające, ładnie opisuje prymitywizm polskiego życia publicznego, ale czemu uporczywie przedstawia się to jako spór polityczny? O co, poza tym, czyje na wierzchu, spierają się Schetynersi z Tuskitami? O OFE i ZUS? Politykę gospodarczą? Sześciolatki w szkołach?

Odpowiedź jest oczywiście bardziej prozaiczna.

Reklama
Reklama

Kiedy jeszcze mi się chciało, zapytałem kilkoro znajomych, o co ten spór. O władzę - usłyszałem. Władzę w kompromitującej się coraz bardziej, dołującej w sondażach partii, gdzie frakcje oznaczone są nie etykietą światopoglądową, ideową czy stosunkiem do czegokolwiek istotnego, ale stosunkiem do Grzegorza Schetyny?!

- pisze Skory. I choć według niego odpowiednim miejscem na relacje z tych wojen jest na portalach plotkarskich, to wydaje mi się, że jest zupełnie przeciwnie. Powinniśmy to opisywać jak najszerzej, na pierwszych stronach gazet, w każdym najmniejszym detalu. Tak, aby głosując każdy był świadomy, po co politykom jest jego głos.

Obserwując toczącą się właśnie krwawą wojnę w Platformie, na myśl przychodzi mi kultowy film Sylwestra Chęcińskiego "Wielki Szu" (choć nie od rzeczy byłby też "Sami swoi" oraz "Kochaj albo rzuć"). Szczególnie zaś jedna scena, w której taksówkarz Jurek - gorliwy entuzjasta pokerowych szwindli - popisuje się przed Szu swoimi karcianymi umiejętnościami.  Pokazuje swoje sztuczki, zaczyna tasować coraz szybciej i szybciej. Wielki Szu patrzy z podziwem i zachęca go "no... dobrze, dobrze, dobrze". Lecz chwilę potem zadaje kluczowe pytanie: "tylko po co?".

Reklama
Publicystyka
Marek A. Cichocki: Jak Polska w polityce międzynarodowej stała się statystą
Publicystyka
Robert Gwiazdowski: Prezydent czy nieprezydent? Śmiech przez łzy
Publicystyka
Jędrzej Bielecki: Andrzej Duda mógł być polskim Juanem Carlosem
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Ultimatum Trumpa? Putin szybko nie zakończy wojny z Ukrainą
Publicystyka
Dziesięć lat od śmierci Jana Kulczyka. Jego osiągnieć nie powtórzył nikt
Materiał Promocyjny
Nie tylko okna. VELUX Polska inwestuje w ludzi, wspólnotę i przyszłość
Reklama
Reklama