Generalnie nie powinno się żartować z potencjalnie kataklizmów, które potencjalnie zagrażają tysiącom ludzi. Ale trudno było się powstrzymać od uśmiechu, kiedy w łeb wzięły planowane tryumfy dwóch naszych dóbr narodowych (PO i PiS-u). Premier Tusk już szykował się na wezbranie wód, by zdobyć kolejne punkty, prezentując się jak prawdziwy mąż stanu. Kto wie, może udałoby się nawet strzelić jakieś "selfie", popatrzeć trochę z troską na zalaną krainę i poklepać po plecach załamanych wyborców - wszystko to w odpowiednio gustownych kaloszach. Podobnie Jarosław Kaczyński, który był gotów zrzucić kampanijny sweterek na rzecz niekampanijnej kurtki i odgrywać rolę quasi-premiera i tego, który z bliska patrzy władzy na ręce.
Ze względu na zagrożenie powodziowe na południu, J. Kaczyński przerywa dziś kampanie i jedzie na Podkarpacie. Sprawdzamy, nie wierzymy PDT.
- pisał Adam Hofman. Jak się okazało, miał rację! Nie warto było bowiem wierzyć w "rządowe" prognozy pogody. Powódź, ku niezadowoleniu wszystkich, odwołano:
Uwaga! Breaking News!!!! pic.twitter.com/9jLeNY7Ksq
Jedyna powódź, która nas nawiedziła, to powódź sucharów (niektórych nawet całkiem udanych).