Złośliwość powodzi, której nie było

Powódź nie sprostała nadziei polityków PO i PiS

Publikacja: 15.05.2014 14:44

Złośliwość powodzi, której nie było

Foto: Twitter

Generalnie nie powinno się żartować z potencjalnie kataklizmów, które potencjalnie zagrażają tysiącom ludzi. Ale trudno było się powstrzymać od uśmiechu, kiedy w łeb wzięły planowane tryumfy dwóch naszych dóbr narodowych (PO i PiS-u). Premier Tusk już szykował się na wezbranie wód, by zdobyć kolejne punkty, prezentując się jak prawdziwy mąż stanu. Kto wie, może udałoby się nawet strzelić jakieś "selfie", popatrzeć trochę z troską na zalaną krainę i poklepać po plecach załamanych wyborców - wszystko to w odpowiednio gustownych kaloszach. Podobnie Jarosław Kaczyński, który był gotów zrzucić kampanijny sweterek na rzecz niekampanijnej kurtki i odgrywać rolę quasi-premiera i tego, który z bliska patrzy władzy na ręce.

Ze względu na zagrożenie powodziowe na południu, J. Kaczyński przerywa dziś kampanie i jedzie na Podkarpacie. Sprawdzamy, nie wierzymy PDT.

- pisał Adam Hofman. Jak się okazało, miał rację! Nie warto było bowiem wierzyć w "rządowe" prognozy pogody. Powódź, ku niezadowoleniu wszystkich, odwołano:

Uwaga! Breaking News!!!! pic.twitter.com/9jLeNY7Ksq

Jedyna powódź, która nas nawiedziła, to powódź sucharów (niektórych nawet całkiem udanych).

Eksponat nr 1

@KonradPiasecki

łże-powódź

Eksponat nr 2

Donald czeka na powódź ,by rozpocząć briefing ;)) pic.twitter.com/rCJmBoSJ1u

I nr 3.

pic.twitter.com/2Qh2DKEyrH

Ale mimo że upragniona powódź nie przyszła, trzeba było mimo wszystko jakąś ją wykorzystać. Dlatego Prawo i Sprawiedliwość, mimo "zawieszenia" kampanii, uruchomiło specjalny "hasztag": może nie tak efektowny jak "wina Tuska", lecz prawie

I choć z braku wody nie można było włożyć kaloszy, to prezesowi Kaczyńskiemu udało się przynajmniej pokazać się w odpowiedniej kurtce i pokazać się ze strażakami.

Prezes J. Kaczyński wita się z strażakami ,którzy prowadzą akcje pic.twitter.com/AUDyoY2sUk

Jak widać, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.

Generalnie nie powinno się żartować z potencjalnie kataklizmów, które potencjalnie zagrażają tysiącom ludzi. Ale trudno było się powstrzymać od uśmiechu, kiedy w łeb wzięły planowane tryumfy dwóch naszych dóbr narodowych (PO i PiS-u). Premier Tusk już szykował się na wezbranie wód, by zdobyć kolejne punkty, prezentując się jak prawdziwy mąż stanu. Kto wie, może udałoby się nawet strzelić jakieś "selfie", popatrzeć trochę z troską na zalaną krainę i poklepać po plecach załamanych wyborców - wszystko to w odpowiednio gustownych kaloszach. Podobnie Jarosław Kaczyński, który był gotów zrzucić kampanijny sweterek na rzecz niekampanijnej kurtki i odgrywać rolę quasi-premiera i tego, który z bliska patrzy władzy na ręce.

Publicystyka
Estera Flieger: Dlaczego rezygnujemy z własnej opowieści o II wojnie światowej?
Publicystyka
Ks. Robert Nęcek: A może papież z Holandii?
Publicystyka
Frekwencyjna ściema. Młotkowanie niegłosujących ma charakter klasistowski
Publicystyka
Zuzanna Dąbrowska: Mieszkanie Nawrockiego, czyli zemsta sztabowców
Publicystyka
Marius Dragomir: Wszyscy wrogowie Viktora Orbána
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku