Przede wszystkim Wielka Brytania zachowa swój specjalny status w Unii Europejskiej. A Polska i inne kraje, których obywatele licznie emigrowali na Wyspy, mogą podkreślać, że ustępstwa nie dotyczą tych, którzy już w Wielkiej Brytanii są. Co prawda ograniczenia zasiłków na dzieci wprowadzą też zapewne inne kraje starej Unii, ale nie wiadomo, czy skutki tego po wdrożeniu u nas programu 500+ będą dla mieszkających tam około 100 tys. Polaków bardzo dotkliwe.
Cena, jaką zapłacimy za wzmocnienie pozycji Davida Camerona w jego kraju, nie jest przerażająca. Niestety, nie ma pewności, czy wzmocnienie wystarczy, by Brytyjczycy w referendum, które odbędzie się 23 czerwca, opowiedzieli się za pozostaniem w Unii Europejskiej. Pierwsze sondaże pokazują co prawda, że poparcie dla tej opcji wzrosło, ale nawet teraz takiego zdania nie wyraża większość ankietowanych Brytyjczyków. Wciąż jest spora grupa niezdecydowanych. Wśród nich ważne postacie partii Camerona, takie jak burmistrz Londynu Boris Johnson.
Przez cztery miesiące, które pozostały do referendum, wiele może się wydarzyć. Będzie to czas pełen lęku o przyszłość Unii w dzisiejszym kształcie. I czas ostrej debaty w Wielkiej Brytanii, w której antyunijne hasła padną też z ust ministrów tamtejszego rządu.
O wyniku referendum może przesądzić jakieś spektakularne wydarzenie, do którego dojdzie poza Wyspami. Symbolicznie związane z tematem, który budzi największe emocje w Wielkiej Brytanii, czyli imigrantami. I to raczej nie z tymi, których dotyczyły negocjacje w Brukseli – przybyszami z innych krajów UE. Aż strach pomyśleć, jakie wrażenie na Brytyjczykach mógłby zrobić dokonany w przeddzień referendum zamach terrorystyczny albo wielki zryw imigrantów we francuskim Calais chcących się przedrzeć na Wyspy.
O wynik będziemy drżeć do ostatniej sekundy w wielu krajach UE, szczególnie takich jak Polska, dla których pozostanie Wielkiej Brytanii we Wspólnocie jest kluczowe w wielu kwestiach – z bezpieczeństwem na czele. Ogłaszając pomysł referendum, Cameron myślał raczej o swojej przyszłości w roli premiera. Niestety, jeżeli Brytyjczycy wybiorą Brexit, ofiarą będzie nie tylko on.