To przywilej Kościoła. No może jeszcze demokracji demokrację udającą, a w rzeczywistości będącą mniejszą lub większą dyktaturą albo monarchią, w której przywódca też jest nieomylny. To znaczy, podobnie jak w kościele też się może mylić, ale w tym wypadku nikt nie zakwestionuje jego nieomylności, bo albo skończy w więzieniu, albo w najgorszym razie pod toporem kata.
W przekonaniu o własnej nieomylności, niespodziewanie łatwo można samemu wykopać sobie dołek, w który się wpadnie. Tak jak to ma teraz miejsce w przypadku pułapki zastawionej na samego siebie. Pułapki zwanej Komisją Wenecką. Przekonanie o nieomylności kazało politykom partii rządzącej na każdym kroku powtarzać, że przecież sami o opinię poprosili! Sami jej chcieli! Sami stawili temu czoła, bo przecież byli pewni, jaka ta opinia będzie. Wiadomo, jedynie słuszna i potwierdzająca nieomylność! No i teraz klops. Teraz trzeba jakoś wytłumaczyć, czemu tę opinię, o którą tak bardzo prosili, mają zamiar zignorować i udać, że jej nie ma, krótko mówiąc, dlaczego opinię o którą prosili mają po prostu gdzieś. A skoro tyle razy padło zapewnienie, że czeka się na postanowienia komisji, to jak tu teraz się z tego wymigać?
Przekonanie o niemylności mści się. Kto pod kim dołki kopie, to wiadomo, ale żeby samemu sobie kopać taki dołek? Wtedy tym bardziej wiadomo, że się do niego wpadnie. Nie zastosować się do wytycznych komisji byłoby najprościej, ale przecież to będzie jasny sygnał, że jednak z tą demokracją jest coś nie tak. Ale i tak nie ma wyjścia, bo przecież nie można dopuścić do tego, by jakieś obce ciało udowadniało, że nieomylny się pomylił. Zmienić decyzję pod wpływem opinii, o którą się prosiło, będzie jeszcze gorsze, bo to ni mniej, ni więcej, tylko przyznanie się, że wcześniej opozycja miała rację, że ktoś się w kręgu nieomylnych jednak od samego początku mylił.
W tej sytuacji niektórzy politycy nieomylnego obozu politycznego już mówią, że „opinia Komisji Weneckiej to próba narzucania przez UE i Radę Europy kontroli polskiej demokracji i blokowania ustawodawstwa poprzez dominacje TK”, to wystarczy jeszcze dodać, że „marsz KOD może być kolejnym posunięciem Moskwy w wojnie hybrydowej”. A to wiadomo, wcale nie świadczy o błądzeniu, a o tym, że racja tylko wzmaga ataki tych obcych i złych.
Najdziwniejsze jest to, że z taką łatwością niektórzy zapomnieli już, że wiara we własną nieomylność, zwłaszcza w polityce, kosztuje dużo. O czym przekonali się już liczni liderzy niejednej partii, która ze szczytów władzy spadła w niebyt i całkowite zapomnienie.